czwartek, 22 grudnia 2016

Taka niespodzianka #011

Jestem ciekawa, kto skojarzy końcową scenę...
Pozdrawiam cieplutko i wesołych świąt!


X-mas surprise

         To były jej pierwsze święta, spędzane poza domem. Dwudziestoletnia kobieta, dostała na święta od rodziny, w pełni opłacony wyjazd na Islandię. Nareszcie coś, o czym zawsze marzyła. Rodzice doskonale wiedzieli, że uwielbia odludzie, więc znaleźli domek do wynajęcia na kilka dni, właśnie w tym stylu.
Od dwóch dni siedziała w przytulnym salonie, dokładając tylko od czasu do czasu drewna do kominka. Dni były tutaj krótkie, a noce długie i zimne, lecz nie przeszkadzało jej to. Otaczały ją cudowne krajobrazy wulkanicznej wyspy. Pasjonowała się fotografią i nie miała zamiaru wyjeżdżać, dopóki nie uchwyci piękna tej okolicy.
         Następnego dnia, postanowiła wprowadzić swój plan w życie. Wybrała się na długi spacer wraz z aparatem fotograficznym. Cudownie oświetlona, przez powoli zachodzące słońce, dolina dodała jej natchnienia. Spędziła niecałą godzinę, robiąc zdjęcia krajobrazu i z każdym następnym zachwycała się coraz bardziej.
W drodze powrotnej zdążyło się już ściemnić. Doszła do wniosku, iż mały balkon, znajdujący się tuż przy dachu domku, w którym mieszkała, teraz bardzo się przyda. Planowała uchwycić zorze polarną w całej jej okazałości.
         Wróciła i postanowiła zrobić sobie herbaty, a potem udać się na piętro i nastawić aparat. Podłączyła swój telefon do wieży, aby posłuchać Arctic Monkeys. Postawiła wypełniony wodą czajnik na kuchence gazowej. Całkiem niespodziewanie, zebrało jej się na wspomnienia. Jej umysł wypełniły przeróżne obrazy i odczucia, a wszystkie związane z jednym, konkretnym tematem. Nordycki Bóg. Przyjęła do wiadomości, iż pewnie była dla niego tylko kolejną Midgardką, nic nieznaczącą przygodą, czymś przelotnym… oczywiście nie powiedział jej niczego takiego, lecz tak czuła. Myślał, iż wraz z dopełnieniem pewnego rytuału, pozbawił ją mocy, którą kiedyś ją obdarzył, dla własnych korzyści. Może i był wyśmienitym magiem, obdarzonym ogromną wiedzą, lecz tym razem zawiódł. Do tej pory zastanawiała się, czy zrobił to celowo, czy jednak po prostu mu się nie udało…
         Z zamyślenia wyrwał ją gwizd czajnika. Szybko wyłączyła gaz i zalała herbatę. Zarzuciła na siebie duży, gruby, wełniany sweter, wzięła kubek i udała się na piętro, aby przygotować aparat. W trakcie tej czynności, zobaczyła przez okno, jak niebo zaczyna się rozświetlać. Kolorowe światła zdobiły czarne niebo, falując i układając się w przeróżnych pozycjach. Ten widok całkowicie ją pochłonął. Nie mogła przestać wpatrywać się, w to zjawisko. Westchnęła, podziwiając. Przeszedł ją krótki, zimny dreszcz, lecz nie wiedziała czy to przez temperaturę w pomieszczeniu, czy może jednak z zachwytu.
Nagle usłyszała przytłumiony dźwięk pukania do drzwi. Zdziwiła się. Pomieszkiwała na odludzi. Pomimo obaw i podejrzeń zeszła na parter i spojrzała przez oczko, umieszczone w drzwiach. Miała wrażenie, jakby jej serce stanęło w miejscu. Wzięła kilka głębokich oddechów, a pukanie powtórzyło się.
         Ostrożnie otworzyła drzwi, walcząc z chęcią zaszycia się w najciemniejszym kącie domu. Jej oczom ukazał się wysoki mężczyzna, odziany w ciepłą, czarną kurtkę.
– Wybaczy pani, że niepokoję o tej godzinie, lecz… – nie patrzył na nią, kiedy zaczął mówić, dopiero kiedy jego wzrok spadł na jej osobę, niewinny wyraz twarzy zastąpił grymas zaskoczenia, połączonego z niedowierzaniem. – Audrey? Co Ty tutaj robisz?
– Mogłabym zapytać o to samo… – odpowiedziała, całkiem skonsternowana. Zaległa pomiędzy nimi cisza. Patrzyli na siebie i choć nie trwało to długo, to mieli wrażenie, że czas nagle się zatrzymał i uparcie nie chciał ruszyć dalej. Nagle poczuli mroźny wiatr. Mężczyzna, chyba z przyzwyczajenie udał, że marznie.
– Wpuścisz mnie do środka, czy zamierzamy tak tutaj stać? – po krótkiej chwili wahania, odsunęła się bez słowa, przepuszczając mężczyznę. Zamknęła drzwi, próbując rozgryźć zaistniałą sytuację.
– Chcesz herbaty? Kawy? – zapytała, jak to miała w zwyczaju.
– Naprawdę nie pamiętasz odpowiedzi na to pytanie? – odpowiedział, obdarzając ją półuśmieszkiem. Zdjął kurtkę i zawiesił ją na wieszaku, kiedy ona podążyła do kuchni. Doskonale wiedziała, że palnęła przed chwilą niezłą głupotę, ale kto by się tym przejmował…
         Dołączył do niej, kiedy zalewała czarną kawę, wrzącą wodą. Nie wiedziała, jak powinna się zachować. To, co kiedyś między nimi było, skończyło się wraz z jego odejściem.
– Przeszkodziłem ci w czymś? – podała mu kubek, starając się unikać kontaktu wzrokowego.
– Tak właściwie, to przygotowywałam sprzęt do pracy.
– Ach, no tak. Zdjęcia. Wiesz, że śmiało możesz to kontynuować w mojej obecności, prawda?
– Właśnie to zamierzam zrobić – odparła, zakładając ręce na piersiach i udając się z powrotem na piętro. Mężczyzna podążył za nią. Audrey skończyła ustawiać parametry, przytwierdziła aparat na statywie i wyszła na balkon. Kiedy wszystko było gotowe wcisnęła guzik i czekała na rezultat. Jej uwagę znów przykuła majestatyczna zorza polarna.
– Jest przepiękna – usłyszała szept, tuż przy swoim uchu. Nie odskoczyła, choć bardzo chciała to zrobić. Coś powodowało, iż bliskość tego mężczyzny całkowicie jej odpowiadała. Zadrżała pod wpływem kolejnego, zimnego podmuchu wiatru. Zacisnęła mocniej poły swetra, a po chwili poczuła silne ramiona, zamykające ją w uścisku. Wzięła głęboki oddech i odruchowo oparła głowę o klatkę piersiową mężczyzny, stojącego za nią. Bardzo chciała zamknąć oczy, lecz cudowny widok nie pozwalał jej na to. Silne, ciepłe ramiona zacieśniły się mocniej w jej talii.
– Dlaczego tu jesteś, Loki? – zapytała, dziwiąc się samej sobie, że zadała to pytanie w taki sposób, jakby pytała „co dzisiaj na śniadanie?”. Mężczyzna westchnął głęboko.
– Magia, Audrey. Chodzi o magię – nagle skupiła całą swoją uwagę na swoim ciele. Nie mogła dać po sobie niczego poznać. – Całkiem niedawno zauważyłem, iż w tej okolicy pojawiła się osoba, która nie powinna posiadać niektórych umiejętności. Tak właściwie, to zostałem przysłany, aby pozbyć się tego wynaturzonego, w tej krainie, istnienia. Byłem pewny, że to ten dom… musiałem się pomylić.
– Już współczuję tej osobie – odpowiedziała, mając nadzieję, iż mężczyzna zostawi ten temat.
– Ale skoro już tu jestem… – wymruczał po chwili ciszy, przyciskając ją mocniej do siebie i zbliżając usta do jej szyi. Odruchowo odchyliła głowę, dając mu pole do popisu, jednak nie trwało to długo.
Usłyszała charakterystyczny dźwięk, ze strony aparatu, oznaczający, iż zdjęcie zostało zrobione. Odsunęła się od niego, aby zobaczyć rezultat. Jeszcze nigdy nie uchwyciła, tak cudownego zjawiska. Była z siebie dumna.
– Jest cudowne… – wyszeptała sama do siebie. – A tak swoją drogą, to nie uważasz, że to, co było między nami, skończyło się wraz z twoim odejściem i powtarzanie teraz aktów seksualnych byłoby, z mojej strony, brakiem godności? – odwróciła się do niego. Zauważyła, że wpatruje się w nią, tak, jak kiedyś. Założył ręce na piersiach.
– Jeżeli będziesz postrzegać to w ten sposób, wtedy trudno się nie zgodzić, ale z drugiej strony, może to być sentymentalne postępowanie z twojej strony – odpowiedział. Kolejny, chłodny powiew przeszył jej ciało. Zadrżała, a on widząc to, otworzył drzwi, prowadzące do środka i gestem dłoni zasugerował wejście do domu. Bez wahania to uczyniła, zabierając ze sobą aparat. – Wiem, że może to zabrzmieć dziwnie… – zaczął powoli, zamykając balkon. – Ale doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, iż potrafisz wyczuć osobę, dysponującą magicznymi zdolnościami.
– Co ty nie powiesz?
– Ten dreszcz, który czujesz, kiedy jestem w pobliżu i ciepło, pojawiające się wokół przed przybyciem Fandrala… to wszystko ma znaczenie – spojrzała mu w oczy, nie będąc pewną, czy dobrze go rozumie. – Potrzebuję twojej pomocy. We dwójkę załatwimy tę sprawę szybciej – powoli znów się do niej zbliżał. – Znajdziemy tę osobę i odeślemy ją tam, gdzie jej miejsce.
– Masz na myśli Helheim? – zapytała, kiedy był pół kroku od niej. Nie odpowiedział, jedynie patrzył jej bezlitośnie w oczy. – W ogóle się nie zmieniłeś, Loki. Kamień, spowity lodem, który nosisz w swoim ciele, tak zwane serce, nigdy nie zostało przez nikogo przywrócone do właściwej formy. Podejrzewam, iż ta osoba nie zazna szybkiej śmierci…
– Nie sądzę, aby taki wybryk natury w tej krainie, zasługiwał na szybkie zakończenie jego, lub jej, żywota – odszepnął, całkiem obojętnym tonem. Potrząsnęła głową, w przeczącym geście.
– Nie piszę się na to.
– Daj spokój… oboje wiemy, że jesteś tak samo nieczuła dla ludzi, jak ja. Twoja osoba jedynie ułatwiłaby mi sprawę…
– Powiedziałam nie, Loki. Nie zamierzam nikogo skazywać na cierpienie, jakie sam mi kiedyś zadałeś – zamilkł. Zrozumiał, iż ciągle mu nie wybaczyła. Wszystko, przez co przeszli, pozostawiło na niej niezmywalne znamię.
– Czy to odzywa się twoje sumienie?
– Raczej poczucie moralności, którego ty, najwidoczniej, nie posiadasz – widział błysk złości w jej oczach. Jeszcze kilka słów i może doprowadzić do nie lada sprzeczki.
– Nigdy mi nie odpuścisz, prawda?
– Co mam odpuścić? To, że potraktowałeś mnie, jak jakąś podistotę, bo jesteś bogiem? Bo uważasz, że nie dosięgną cię żadne konsekwencje? Że uciekniesz przed nimi? Może jeszcze spróbujesz mi wmówić, iż zrobiłeś to dla mojego dobra? Byłam tylko zabawką, która znudziła ci się i postanowiłeś ją wyrzucić, pozostawiając na niej swoje piętno, Kłamco – tyle mu wystarczyło. Przeczesał włosy palcami, po czym jego wzrok zatrzymał się na jej dłoniach.
– Wypowiesz się na ten temat? – zapytał, widząc zielonoczarne iskry, otaczające jej skórę od dłoni do łokcia. Podążyła za jego wzrokiem, a kiedy zobaczyła, że straciła kontrolę nad maskowaniem mocy, jaką w niej kiedyś zostawił, przeklęła pod nosem. Zacisnęła usta i zmusiła magiczną energię do zniknięcia.
         Kiedy podniosła wzrok, zorientowała się, iż mężczyzna stoi zdecydowanie zbyt niebezpiecznie blisko niej. Całkiem niespodziewanie przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Serce zabiło trochę szybciej. Bała się. Miała jedynie nadzieję, iż jej twarz nie wyrażała tej słabości. Loki bardzo szybko by to wykorzystał.
Przesunął długimi, zimnymi palcami po jej policzku. Zadrżała pod wpływem jego dotyku, czuła narastającą gulę w gardle. Widziała spokój i opanowanie w jego oczach, jednocześnie przeplatający się z żalem. Może marne resztki sentymentu do niej, dawały o sobie znać.
– No i co ja mam z tobą zrobić… – westchnął, patrząc na nią przeszywającym wzrokiem.
– A w jakim celu, tutaj przybyłeś? – odszepnęła głosem, pełnym złości. Nie odważyłaby się mówić głośniej, ponieważ bała się, iż jej głos załamie się. Mężczyzna pokręcił głową z niedowierzaniem.
– Ciągle nie wiesz, z kim nie powinnaś zadzierać. Okłamałaś mnie i myślałaś, że się nie zorientuję? – cofnęła się nieznacznie, lecz on uparcie podążał w jej stronę, nie pozwalając jej zachować dystansu. – Podpuszczałem cię od samego początku, doskonale zdając sobie sprawę z tej sytuacji. Już w Asgardzie wiedziałem, że to ty. Masz szczęście, że nie pozwoliłem, aby ktoś inny wyręczył mnie w tym zadaniu, śmiertelniczko – zapędził ją w kozi róg. Nie miała żadnego wyjścia. Ich ciała dzieliły milimetry, a jej oddech znacząco przyspieszył. Furia w jego oczach i szaleńczy błysk, nie pozostawiały najmniejszych wątpliwości. – Nagle nie masz nic do powiedzenia?
– Co zamierzasz zrobić, Loki? – zapytała, godząc się z końcem swej egzystencji. Odgarnął jej włosy z twarzy i nachylił się, a ona zamknęła oczy i próbowała zdusić w sobie strach. Jego usta niemal dotykały jej ucha.
– Zamiast do Helheim, trafisz do o wiele gorszego miejsca, przepełnionego frustracją i zapomnieniem. Będziesz błagać o zaspokojenie ciekawości, będziesz skamleć o choćby skrawek wiedzy, a kiedy ta chwila nadejdzie będziesz cierpieć, wzywając wszystkich Bogów, aby zakończyli twoje marne życie – drżąc, wciągnęła powietrze do płuc.
– Loki, proszę… – wyszeptała, lecz on odsunął się i spojrzał jej w oczy łagodnie. Ujął delikatnie jej podbródek i uniósł lekko, po czym złączył ich usta w delikatnym pocałunku, który z sekundy na sekundę przeradzał się w coraz bardziej namiętny. Rozluźniła się, z nieznanego powodu, czując ulgę. Poświęciła całą swoją uwagę tej chwili. Skupiła się tylko i wyłącznie na nim.
***
         Po kilku upojnych chwilach, mężczyzna zasnął, a ona wtulona w niego rozmyślała. Nie pojmowała znaczenia jego słów, choć podejrzewała, iż będzie musiała pożegnać się, tym razem na dobre, z cząstką magii, którą nosiła w sobie od tak dawna. Co prawda, nie używała jej na co dzień, lecz przywiązała się. Co jakiś czas, pewne umiejętności przydawały się bardziej, niż ktokolwiek mógłby pomyśleć.
Wyślizgnęła się z jego ramion, szybko ubrała się w jakąś koszulkę i dresy, po czym zarzucając na ramiona sweter, udała się do kuchni. Wstawiła czajnik na gaz, a myśli dalej nie dawały jej spokoju. Pewnie już nigdy go nie zobaczy, co bardzo bolało. W przeciwieństwie do niego, czuła duży sentyment, no i może resztki głębszych uczuć do niego. Prawdopodobnie nie była jedyną kobietą na tym, czy innym, świecie, która miała takie odczucia.
         Wyłączyła, gotującą się wodę i wlała ją do kubka. Usłyszała cichy szmer. Odwróciła się i zobaczyła go, stojącego w progu kuchni. Jego twarz zwykle pozostawała obojętna, lecz jak to mówią, oczy są zwierciadłem duszy, a jego, zdecydowanie wyrażały smutek. Podszedł bliżej i położył dłoń na jej policzku, była całkiem zimna. Przez chwilę wpatrywał się w jej twarz, próbując zapamiętać każdy szczegół.
– Przepraszam… – wyszeptał, przesuwając dłoń na jej szyję. Nagle dotarło do niej, co chce zrobić. Mocno złapała go za nadgarstek.
– Loki, proszę, nie – zaczęła szybko szeptać. – Proszę, nie rób tego…
– Nie mam wyboru – usłyszała smutną odpowiedź. Ścisnęła jego lodowatą rękę jeszcze mocniej, a łzy napłynęły jej do oczu.
– Każdy ma wybór. Proszę, nie każ mi zapominać – pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, a on chciał się odezwać, lecz nie pozwoliła mu na to. – Oboje tego nie chcemy. Zabierz tę cząstkę magii, ale błagam… nie wymazuj mi pamięci – całkiem nagle jego twarz, jak i oczy, przybrały obojętny, zimny wyraz.
– Nie będziesz mnie pamiętać. Będziesz wiedzieć, że bardzo cię skrzywdziłem. Znienawidzisz mnie – powiedział bezuczuciowym głosem. Śmiertelniczka ciągle powtarzała, że go nie zapomni, a kiedy chciał przesunąć dłonie z jej szyi na tył głowy, upadła przed nim na kolana…
***
         Usiadł na łóżku tuż przy niej. Spała. Jej kości regenerowały się po okrutnym rytuale. Wyglądała tak niewinnie…