niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 1

Tak na wstępie to chciałam bardzo serdecznie podziękować wszystkim, którzy zdecydowali się czytać moje wypociny. Miło mi, że jednak sam prolog Wam się spodobał, więc oto i nasz pierwszy rozdział :D
Czy tylko ja ciągle nie mogę się otrząsnąć po Thor'ze 2 ? o.O
Liczę na wsze opinię i przepraszam, za ewentualne błędy. Pozdrawiam, Lola.


Miesiąc wcześniej.

Trzy mile za jednym z Australijskich miasteczek znajdowała się mała baza wojskowa, którą zamieszkiwał Jack Jackson wraz ze swoją córką Maggie oraz jej przybraną siostrą Rebeccą, no i małym oddziałem żołnierzy, których szkolił.
Jack jest najważniejszym człowiekiem w tym budynku, więc mógł sobie pozwolić sprowadzić rodzinę, tym samym jeszcze bardziej zachęcając osiemnastoletnią Rebeccę do wstąpienia w szeregi armii.
Dziewczyna od samego początku była zafascynowana mundurem, wysiłkiem fizycznym, bronią i wszystkim, co łączyło się z wojskiem. Nie należała ani do najwyższych, ani do najniższych osób, jakie znał, miała metr siedemdziesiąt wzrostu, ciemnoblond kręcone włosy, sięgające do ramion oraz niebieskie oczy, które pod wpływem światła, co wieczór zmieniały kolor na zielone. Gdyby nie była krótko wzrokowcem bez problemu mogłaby wstąpić do wojska. Ale mimo to uczestniczyła w musztrach i treningach, które wykonywali wszyscy żołnierze w bazie.
Za to rodzona córka Jack’a, szesnastoletnia Maggie, nigdy nie widziała nic ciekawego w mundurze, ani w wojsku, czy nawet w policji. Niekiedy chciała się wyrwać ze swojego domu, zamieszkać w mieście i mieć normalne, niewojskowe życie. Nastolatka, metr siedemdziesiąt osiem wzrostu, długie, kasztanowe, proste włosy, szaroniebieskie oczy i szczupła sylwetka - to wszystko, co ją charakteryzowało. No i oczywiście była bardzo ładna i często szukała jakiegoś przystojnego i w miarę młodego chłopaka w bazie wojskowej, służącej jej za dom.
Bardzo się od siebie różniły. Nie tylko ze względu na wygląd, wiek, zainteresowania, ale nie miały również tego samego stylu.
         Maggie cały czas chodziła w makijażu, ubierała się w zwiewne sukienki, obcisłe leginsy, kolorowe bluzki, miała bardzo dużo par butów na koturnie, jedną parę trampek, w których chodziła po szkole, nosiła kolorowe bransoletki, długie kolczyki i perłowe naszyjniki. Słuchała popowej muzyki, zawsze miała uśmiech na twarzy, ale była też trochę przewrażliwiona na swoim punkcie. No i starała się spędzać dużo czasu z ludźmi z bazy.
Za to Rebecca była jej całkowitym przeciwieństwem. O jakimkolwiek makijażu nie było nawet mowy, chyba, że musiała akurat jechać do miasta. Jej garderoba składała się głównie z czarnych i granatowych jeansów, białych i czarnych bokserek, czarnej i czerwonej skórzanej kurtki, kilku dużych koszul, T-shirtów z nazwami różnych zespołów, takich jak AC/DC, Green Day, The Beatles czy Imagine Dragons, kilku bluz, dwóch par trampek, dwóch par butów na koturnie, w których chodziła bardzo rzadko, no i miała mnóstwo rzemykowych bransoletek, długich wisiorów i kilka par kolczyków. Słuchała głównie rocka, czasem punku i nie gardziła piosenkami z lat sześćdziesiątych, albo dwudziestych XX wieku oraz tymi „dołującymi” utworami.
Zawsze ukrywała swoje prawdziwe emocje, przyjmując obojętny wyraz twarzy, ton głosu i postawę. Przeważnie przesiadywała zamknięta w swoim pokoju, czytając albo po prostu izolując się od innych ludzi, których towarzystwo mogła znieść tylko przez kilka godzin.
Nieraz, kiedy miała dobry humor, przychodziła do największego pokoju w całej bazie, służącego za publiczny salon, w którym zwykli przesiadywać odpoczywający żołnierze, Maggie oraz Jack i włączała głównie płyty AC/DC albo Green Day i za każdym razem, kiedy to robiła, cała baza była zmuszona tego słuchać, ale większości to nie przeszkadzało. Twierdziła, że jak ma przesiadywać z innymi ludźmi w jednym pomieszczeniu, to tylko w towarzystwie dobrej muzyki.
Była bardzo małomówna w przeciwieństwie do Maggie, która mówiła cały czas. Ale kiedy Rebecca rozmawiała z innymi żołnierzami, na przykład o tym, co ona o nich sądzi, zawsze najpierw uśmiechała się i lekko kręciła głową z niedowierzaniem, że w ogóle ją o to zapytali, potem pytała, dlaczego nie chcą pogadać o tym z Maggie, która była ładniejsza od niej. A kiedy oni chcieli znać jej zdanie, mówiła szczerze, co o nich myśli. Zwykle rzucała jakimiś wrednymi ripostami do każdego, kto z nią rozmawiał. Chciała w ten sposób zniechęcić ich do siebie, nie lubiła towarzystwa innych ludzi. Zwłaszcza tych, którzy tylko udawali kogoś innego, którzy nie potrafili być sobą.
Za to Maggie prowadziła długie konwersacje z każdym, kto do niej zagadał. Twierdziła, że sama mogłaby zacząć rozmowę, ale nie chciała odciągać żołnierzy od ich obowiązków. W to akurat jest w stanie uwierzyć każdy, kto ją poznał. Potrafiła mówić, i mówić, i mówić, cały czas, jakby jej usta nie były w stanie choćby na chwilę się zamknąć. Dzieliła się swoimi opiniami i przemyśleniami na każdy temat z każdym, kto zadał odpowiednie pytanie. Potrafiła wyłożyć niezły wykład, używając swoich odczuć wobec, na przykład jakiegoś obrazu, albo rzeźby, czegokolwiek związanego ze sztuką, którą tak bardzo się interesowała.
-Może i ma te swoje wielkie, godne podziwu przemyślenia, co do sztuki, ale towarzyszy jej przy tym fatalny gust muzyczny.
Stwierdziła kiedyś Rebecca, rozmawiając ze swoim sąsiadem greckiego pochodzenia, Homer’em, o Maggie.
Maggie nie dość, że uwielbiała sztukę, to jeszcze do tego sama potrafiła tworzyć ciekawe, abstrakcyjne, ale równocześnie piękne obrazy. Za to Rebeccę zafascynowało słowo pisane. Na czytaniu spędzała większość swojego wolnego czasu, ale kiedy nie miała ochoty zagłębiać się w światy innych ludzi, sama chciała się wykazać i pisała całkiem dobre opowiadanie, które postanowiła przerobić na powieść fantastyczną i w przyszłości wydać ją do wydruku.
         W życiu Jack’a i jego bazy, wszystko układało się tak jak powinno. Tego dnia jak zwykle wstał o czwartej piętnaście żeby zdążyć obudzić żołnierzy o piątej. Po odświeżeniu i ubraniu się wyszedł na zewnątrz, okrążył budynek i znalazł się przy zamaskowanym przycisku obok tylnych drzwi. Jeszcze raz przetarł twarz dłońmi z nadzieją, że nie wygląda tak okropnie jak się czuje. Ta pogoda mnie dobija… Pomyślał spoglądając na zachmurzone niebo. Jak na Australijski klimat pogoda nie sprzyjała od tygodnia. Dawno nie widział słońca na niebie i było chłodniej niż zwykle o tej porze roku.
Westchnął, odchylił plastikową klapkę i nacisnął duży ciemnozielony guzik. W całej bazie rozległ się dźwięk staroświeckiej pobudkowej trąbki zazwyczaj używanej w wojsku. Jack przygotował się do spotkania ze swoim małym oddziałem.
Prawie równo dwie minuty po alarmie ustawił się przed nim szereg kobiet i mężczyzn w różnym wieku. Jedni byli nawet starsi od niego samego, ale mniej doświadczeni. Żołnierze stanęli na baczność patrząc przed siebie. No to zaczynamy.
-Spóźnienie czterdzieści sekund. Cały oddział na ziemię i pięćdziesiąt pompek!
Cały szereg wykonał polecenie i już po chwili wszyscy byli zajęci ponoszeniem zasłużonej kary.
-Jesteśmy w wojsku panie i panowie! Nawet najmniejsze spóźnienia nie będą tutaj niezauważone! Znacie zasady! Usłyszycie alarm i macie dwie minuty, nie mniej, nie więcej, na opuszczenie bazy! Gówno mnie obchodzi gdzie akurat jesteście, jak dobrze wam się spało, czy cokolwiek innego robicie! Macie dwie minuty! Inaczej karę za spóźnienie ponosi cała grupa! Czy wyraziłem się jasno?
-Tak, sir!
Kiedy żołnierze skończyli ćwiczenia, podnieśli się i znów przybrali postawę „na baczność”. Jack powoli przeszedł wzdłuż szeregu, obserwując każdą osobę po kolei. Sprawdzał, w jakim stanie jest mundur, zwracał uwagę na postawę, to jak każdy z nich wyglądał. Mniej więcej w środku dostrzegł Rebeccę, swoją adoptowaną córkę. Dopięty mundur, włosy zebrane do tyłu, stopy równo, ręce przy ciele. Nic do zarzucenia. Przeszedłby dalej gdyby nie zauważył ciemnych „worów” pod oczami dziewczyny.
-Dobrze ci się spało Cambrige?
-Owszem, sir.
-Jak długo?
-Osiem godzin, sir.
-No to może na rozbudzenie pobiegamy?
Jack usłyszał cichy jęk rezygnacji gdzieś z końca szeregu. Kim by był Jack, gdyby nie zareagował?
-Uroki służby, panienki. Baczność! W prawo zwrot! Pamiętajcie żółtodzioby, biegniemy równo, truchtem.
Po tych słowach cały oddział z Jackiem na czele ruszył przed siebie wydeptaną ścieżką w góry.
-Dwanaście kilometrów górzystym szlakiem. Nie chcę słyszeć sprzeciwów, szeptów, jęków, niczego! Jeżeli którekolwiek z was wyda z siebie choćby najcichsze kichnięcie będziecie wracać do bazy i zaczynać trucht od początku. Czy to jasne?!
-Tak, sir!
Jack już dawno temu znalazł szlak, który tak naprawdę jest jednym dwunastokilometrowym kołem zaczynającym się w lasku kilkaset metrów od bazy. Ścieżka była twarda w niektórych momentach kamienista i śliska, no i cały czas biegło się pod górkę. Proste odcinki zdarzały się tylko na jej wejściu i zejściu w kierunku bazy.
Po porannym biegu odbyła się jeszcze tradycyjna, ale tym razem krótka, musztra. Następnie Jack zafundował swojemu czterdziestoosobowemu oddziałowi ćwiczenia ze składania broni, a później godzinę na strzelnicy.
         Warunkiem zamieszkiwania przez żołnierzy bazy Jack’a były domowe obowiązki, które przypisał im na samym początku, dzięki czemu każdy wiedział, co ma robić po zakończonych ćwiczeniach. No i dzięki temu Jack mógł mieć chwile dla siebie.
Około siedemnastej popołudniu tego samego dnia, postanowił zrobić sobie herbatę i usiąść w salonie. Drzwi prowadzące do tego pomieszczenia nie należały do najmniejszych i tak właściwie to były szklane, nie licząc drewnianej obudowy. Ściany miały bordowy kolor i wisiało na nich mnóstwo obrazów o ciemnych barwach. Wszystkie meble znajdujące się w tym pokoju wydawały się być bardzo stare, choć w rzeczywistości miały, maksymalnie, trzy lata. Naprzeciwko wejścia znajdował się kominek, a przed nim jedna z mniejszych sof w tym pokoju, na której zauważył zamyśloną Rebeccę. Usiadł obok niej popijając herbatę. Dziewczyna nie odzywała się zapatrzona w przestrzeń przed sobą. Wyglądała na zmartwioną.
Jack z westchnieniem odstawił w połowie pusty kubek na stoliku przed sofą, spojrzał na osiemnastolatkę i zapytał spokojnie:
-O, czym tak myślisz?
Rebecca spojrzała na niego pustym wzrokiem i odpowiedziała cichym głosem:
-Coś złego się stanie…
-Dlaczego tak twierdzisz?
-Pamiętasz jak w zeszłym roku przez miasto przeszła trąba powietrzna?
-Trudno zapomnieć…
-Wtedy też miałam takie przeczucie.
-Zbieg okoliczności.
-Może. Może nie.
W tym momencie do pokoju weszła Maggie i słysząc rozmowę ojca z Rebeccą musiała dodać swoje „trzy grosze”.
-Tato ona jest psychiczna. Jestem za oddaniem jej do psychiatryka.
Rebecca obróciła się w stronę Maggie i odpowiedziała spokojnym, ale jednocześnie trochę wrednym tonem:
-Ja przynajmniej nie używam całej twarzy do zjedzenia spaghetti.
Jack w reakcji na ich wymianę zdań uśmiechnął się i powiedział, kierując swoje słowa do młodszej z nich:
-Maggie nie powinnaś podsłuchiwać.
-Nie podsłuchiwałam! Po prostu przyszłam tutaj żeby posiedzieć sobie z tobą i Kluskiem.
-Co za beznadziejne imię…
Wymamrotała pod nosem osiemnastolatka, widząc siadającego dorosłego, grubego kota na dużym fotelu znajdującym się obok sofy. Mówiła bardziej do siebie, ale Maggie musiała usłyszeć jej słowa i od razu zareagowała:
-Na pewno lepsze niż twoje!
-Dziewczyny! Wystarczy mi na dzisiaj krzyków.
Jack oczywiście miał na myśli krzyki Maggie, ponieważ Rebecca przez cały czas utrzymywała spokojny i cichy ton głosu. Dobrze wiedziała, że jej ojczym przez większość dnia jest skazany na odkrzykiwania żołnierzy i bardzo często z tego właśnie powodu chciał mieć choćby chwilę ciszy.
Po jego słowach ani jedna z dziewczyn się nie odezwała. Rebecca wróciła do swoich rozmyślań, a Maggie usiadła na fotelu razem z grubym kotem. Kiedy to kocisko zdążyło się tak spaść? Jack pamiętał, że jeszcze dwa miesiące temu kot wyglądał na lekko wychudzonego, a teraz ledwie mieścił się na jednym fotelu z Maggie.
         Następnego dnia, po porannych ćwiczeniach żołnierzy, do drzwi bazy zapukał sąsiad Jacksonów, Homer Neasby. Wysoki mulat o brązowych oczach i czarnych kręconych włosach. Jack po usłyszeniu jego krótkiego „dzień dobry” od razu zawołał Rebeccę. Kiedy osiemnastolatka zauważyła przyjaciela nagle stanęła nieruchomo, jakby coś sobie przypomniała. Po chwili zamrugała zdając sobie sprawę z tego, co oznacza wizyta Homer’a.
-Cholera.
Wyszeptała, po czym przypominając sobie o obecności chłopaka dodała:
-Poczekaj chwilę tylko wezmę kluczyki.
Homer uśmiechnął się w odpowiedzi i czekał na osiemnastolatkę w holu bazy. Po chwili, jak mówiła, pojawiła się z kluczykami od samochodu w dłoni.
-Teraz możemy iść.
Powiedziała wychodząc na zewnątrz. Homer podążył za nią w stronę zaparkowanego na podjeździe, białego Land Rovera. Dziewczyna odezwała się dopiero jak wsiedli do auta:
-Pytam tak dla pewności. Dzwoniłeś do Grace i Chris’a?
Homer spojrzał na nią niedowierzając w to, co właśnie usłyszał, po czym odpowiedział sarkastycznie:
-Nie, wysłałem im telegram. Powinien dotrzeć jutro nad ranem. Oczywiście, że do nich dzwoniłem! Nie jestem aż takim idiotą, Becca.
-Mów, co chcesz…
Odpowiedziała jadąc w kierunku farmy jej przyjaciółki. Po kilku minutach dotarli na miejsce, a przy drodze już czekali na nich Grace Low i Chris Johnson. Grace jest niską blondynką o jasno niebieskich oczach i pogodnym uśmiechu. Przy niej Chris wyglądał na wysokiego, a w rzeczywistości był tylko trochę niższy od Homer’a. Jednak wzrost nadrabiał dużymi zielonymi oczyma, które przyciągały całą uwagę.
Rebecca zatrzymała się na poboczu, pozwalając im wsiąść do auta.
-Caroline powiedziała, że będzie na nas czekać przy tym mniejszym dworcu kolejowym.
Poinformował Chris.
-Masz moją płytę?
Homer nie potrafił przeżyć choćby godziny bez słuchania AC/DC.
-Becca nie wzięła swojej?
Odpowiedział pytaniem na pytanie odsuwając swój plecak.
-Wiesz w tym pośpiechu chyba zdążyła zapomnieć.
-Ostatnimi czasy jest bardzo nieogarnięta.
Dodała Grace z udawaną powagą.
-Myślę, że powinna przespać choćby jedną noc.
-I przydałaby się jej porządniejsza musztra.
Rebecca westchnęła z uśmiechem na ustach, na co Homer włączając płytę, powiedział:
-Widzicie to, co ja? Jakoś nie poznaję tego grymasu na jej twarzy. Może mnie ktoś oświecić, co się dzieje?
-Hmmm… No nie wiem… Grace pomożesz?
-Dajcie już spokój wcale nie jest ze mną aż tak źle!
Odpowiedziała Rebecca oburzając się teatralnie.
-Nie, wcale! Ostatnio tylko siedzisz i piszesz. Kiedy ostatnio spałaś więcej niż dwie godziny?
Wtrąciła Grace. Martwiła się o przyjaciółkę i miała rację. Przez ostatni tydzień Becca spała najdłużej dwie może trzy godziny, a resztę swojego czasu poświęcała swojemu pisanemu dziełu. Nie potrafiła usnąć bez napisania choćby jednej dodatkowej strony.
W połowie drogi Grace nagle wykrzyknęła:
-Stój!
Rebecca bez zastanowienia wcisnęła hamulec, szczęśliwie zatrzymując się na poboczu.
-Co się stało?!
Zapytał Homer obracając się do tyłu.
-Zapomniałam portfela.
Wszyscy, oprócz Grace, jak na komendę westchnęli z niedowierzania.
Przez całą drogę powrotną Chris i Homer nie ukrywali swojego oburzenia zaistniałą sytuacją. Co chwila powtarzali Grace, że teraz przez nią spóźnią się na film i że Caroline – dziewczyna Chris’a będzie musiała dłużej na nich czekać. Po piętnastu minutach wypominań, Rebecca nawrzeszczała na nich żeby dali już spokój i że każdemu mogło się to zdarzyć.
         Kiedy przejeżdżali obok bazy wojskowej, w której mieszkała Becca, zauważyli na podjeździe czarnego jeep’a bez rejestracji. Homer, jako pierwszy zwrócił na to uwagę. Zaraz po tym w kierunku Land Rovera posypał się grad kul. Rebecca przyjrzała się na tyle na ile mogła, po czym zwróciła się do sąsiada:
-Weź kierownicę.
-Co?! Nie! Nawet o tym nie myśl!
Ciągle jadąc trzydzieści mil na godzinę, osiemnastolatka zdążyła już odpiąć pas i uchylić drzwi samochodu.
-Rebecca to nie jest śmieszne! Wracaj do środka!
Odezwała się Grace, próbując przemówić przyjaciółce do rozsądku.
-Jeźdźcie po Caroline, a potem prosto do Piekła, ale najdalszą drogą od bazy. Tam się spotkamy.
-Co się dzieję?
Zapytał Chris najspokojniejszym tonem, na jaki potrafił się zdobyć. Becca mówiła mu kiedyś, że w każdej chwili wrogie państwo może ich zaatakować. Ten teren nie należał do najlepiej strzeżonych, więc bez problemu mógł zostać przejęty przez lepiej zorganizowane siły.
-Wiedziałam, że coś złego się stanie. Musze to sprawdzić.
-Rebecca! Nawet, jeśli coś poważniejszego się tam dzieje to nie dasz rady sama!
Zaprotestowała Grace.
-Spotkamy się w Piekle za trzy dni.
Powiedziała, po czym otwierając szerzej drzwi wyskoczyła. Leciała przez krótką chwilę myśląc tylko o tym, żeby nie postawić źle stopy. Już kilka razy wyskakiwała z jadących samochodów, ale poruszających się o wiele wolniej. Na szczęście wylądowała nie robiąc sobie żadnej krzywdy, po czym przebiegła na drugą stronę ulicy żeby znaleźć się bliżej bazy.
Zatrzymała się obok jakiegoś szerokiego drzewa, żeby przez chwilę pomyśleć. Piekło. Też sobie miejsce wybrałaś…
Piekło to tak właściwie coś na kształt kotliny w pobliskich górach. Miesiąc temu, kiedy to Rebecca razem z Homer’em i Grace postanowili się wybrać na spacer, natrafili na jeszcze nieznaną im ścieżkę. Mieli dużo czasu, więc postanowili sprawdzić, dokąd prowadzi. Kilkanaście minut później znaleźli się na szczycie jakiejś bliżej nieokreślonej małej góry. Widok stamtąd był niesamowity. Przed nimi rozciągała się niewielka zatoczka, do której przybijały rybackie kutry, skalne podłoże było wtedy przyjemnie chłodne, a otaczająca ich gęstwina powodowała, że byli niewidoczni.
W pewnym momencie Grace odeszła od nich na chwilę i przedzierając się przez krzaki i gęsto rosnące drzewa znalazła słabo oświetloną kotlinę. Zawołała Homer’a i Becce, żeby pokazać im swoje odkrycie. Tamci uznali, że kotlina lepiej by wyglądała gdyby byłoby widać dno. Wtedy Homer zaproponował żeby poszukali zejścia do środka.
Obeszli dookoła całą kotlinę dwukrotnie i dopiero, kiedy zatrzymali się aby przez chwilę odpocząć, przez przypadek zauważyli coś na kształt kamiennej półki, tworzącej pierwszy stopień w dół. Okazało się, że pod pierwszą półką znajduje się następna, tylko trochę bardziej wysunięta, a pod nią następna i następna, w ten sposób tworząc ogromne kamienne schody.
Nazwali to miejsce Piekłem ze względu na to, że na początku nie byli w stanie zobaczyć dna kotliny. No i była całkiem odizolowana od świata. Chcieli tam kiedyś wrócić, ale nie mogli znaleźć czasu, żeby powtórzyć wycieczkę. A teraz Piekło prawdopodobnie jest dla nich jedynym bezpiecznym miejscem.
         Rebecca wyjrzała zza drzewa w celu ocenienia sytuacji, w jakiej się znalazła. Ludzie, którzy przed chwilą ostrzeliwali jej samochód, stali teraz na baczność przed głównym wejściem do bazy. Wyglądało to tak jakby jej nie zauważyli. I może rzeczywiście tak jest? Pewnie zdążyli już poinformować resztę swoich ludzi o nas. Mogłoby się wydawać, że ich mundury były całkowicie czarne, ale kiedy padały na nie promienie słoneczne, materiał połyskiwał ciemną zielenią. Nie nosili żadnych masek ani hełmów, po prostu mundur, ciężkie, wysokie buty i broń. Broń, której nie poznawała. Co prawda nigdy nie była dobra w wymienianiu i odróżnianiu różnych rodzajów broni, ale nigdy w życiu nie widziała takiego rodzaju. Było to coś podobnego do karabinu, tylko większe, szersze i z większą lufą.
Dziewczyna z powrotem oparła plecy o drzewo i rozejrzała się. Wokół rosło mnóstwo drzew, ale gdyby między nimi przebiegła zauważyliby. A co powiesz na czołganie się? Osiemnastolatka powoli osunęła się na ziemię i zaczęła się czołgać pomiędzy niskimi krzakami najciszej i najostrożniej jak potrafiła.
Z miejsca, w którym się zatrzymała widziała tylne drzwi bazy wojskowej. Niestrzeżone. Już miała się podnosić, kiedy drzwi nagle się otworzyły i na zewnątrz wyszło dwunastu żołnierzy, których znała wraz z Jackiem oraz Maggie eskortowani przez o wiele większą grupę ludzi w ciemnozielonych mundurach, wyposażonych w tą sama broń, którą Rebecca widziała u żołnierzy przy głównym wejściu. Cały czas się zastanawiała, kim mogą być ci ludzie i czego mogą od nich chcieć? To baza wojskowa idiotko! Myślisz, że czego chcą obcy żołnierze od tej bazy wojskowej?! Zbeształa się w myślach.
Tuż za grupą żołnierzy szedł wysoki mężczyzna z blond loczkami, ubrany w czarny płaszcz, ciemne jeansy i wysokie skórzane buty. Stał zwrócony twarzą do grupy znajomych dziewczynie ludzi, co oznaczało, że nie była w stanie dostrzec jego twarzy. Rebecca próbowała usłyszeć, co mówił, ale była za daleko i jedyne, co wychwycił jej słuch to niezrozumiałe urywki zdań. Stwierdziła, że to on jest tym, który dowodzi siłami wroga. Dziewczyna odruchowo podczołgała się bliżej grupy. Starała się poruszać jak najciszej i jak najdłużej pozostać poza zasięgiem ich wzroku.
-…, więc radziłby zachować spokój, o ile wam życie miłe.
Kiedy dziewczyna usłyszała te słowa jej łokieć niechcący natrafił na suchą gałązkę. Zatrzymała się i z przerażenia wytrzeszczyła oczy i wbiła palce w ziemię. Jej serce znacznie przyspieszyło, kiedy blondyn odwrócił się w jej stronę i spojrzał jej w oczy.
-Uciekaj!
Usłyszała krzyk Jack’a, po czym momentalnie zerwała się na równe nogi, odwróciła się plecami do wroga i zaczęła biec. Po jej pierwszych trzech krokach usłyszała strzał i poczuła niespotykany, palący ból z tyłu głowy, po czym straciła przytomność.
Jack widząc upadającą dziewczynę zaczął się wyrywać trzymającym go żołnierzom, za co jedynie został brutalnie pobity. Maggie stała nieruchomo i wpatrując się w miejsce, w którym upadła jej przyszywana siostra, opadła na kolana i zaniosła się histerycznym płaczem.

11 komentarzy:

  1. Hej Lolu!! :)
    Wow, pierwszy rozdział i trochę się dzieje.
    Jestem strasznie ciekawa jakie relacje będzie miał Loczek z naszą bohaterką ... tak może być między nimi ... CIĘŻKO :D:D
    A tak w ogóle to widzę, że ktoś tu przeczytał "Jutro" :P Proszę, proszę, to dopiero będzie mieszanka wybuchowa!! Kocham Homera i Ellie <3 czytałaś wszystkie części? Ja jeszcze nie, ale póki co nie stać mnie na kupowanie książek :(
    Tak bardzo źle.
    Co do samego rozdziału jeszcze to nie podobała mi się jedna rzecz. Chodzi mi o to, że opis bohaterów na serio brzmi jak w wojsku : Ktoś tam urodzony tego i tego znaki szczególne... Nie bierz sobie tego do serca, chodzi mi o to, że to na mnie spadło jak lawina, mnóstwo informacji.
    Co do samej sytuacji bohaterów to głęboko im współczuje, mimo że bardzo chciałabym iść do wojska, to prawdopodobnie bym się zaryczała na śmierć za takie zmuszanie mnie :D
    A no i w ogóle "czego Loki może chcieć od zwykłych wojskowych?
    Może robi tą swoją armie? :D
    Dobrze, nic już więcej nie piszę, nawet nie wiem czy ta wypowiedź jest logiczna xD
    Weny życzę!! :*
    Pozdrawiam
    Embers

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No hey Embers :D
      Jak zwykle, twoje tempo komentowania mnie powala. Ale nie narzekam wręcz przeciwnie ! xD
      Relacje Loczka z Rebeccą ? Wieeesz... Ciężko, to mało powiedziane, ale spokojnie, wszystko w swoim czasie ;)
      Tag ! ^^ Uwielbiam "Jutro" i też kocham Homera i Ellie ! I tak czytałam wszystki 7 części i były świetne <3
      Mieszanka wybuchowa mówisz? Cóż... Przyznam się, że pomysł napisania czegoś pod kontem "Jutra" pojawił się baaaardzo dawno, a dopiero niedawno znalazłam te moje bazgroły i postanowiłam wplątać,w nie Loki'ego i zobaczyć jak będzie xD
      Mnóstwo informacji mówisz... Wiesz, chodziło mi tutaj o to, żeby przedstawić te postacie właśnie w ten sposób, żeby później nie było jakichś większych nieporozumień, ale postaram się następnym razem nie zasypywać cię tyloma wiadomościami ;*
      Haha, ja też chciałam iść do wojska, ale patrząc na moją skoliozę, to i tak by mnie nie przyjęli eh :/
      Armia? Dobry pomysł ! xD
      Oj Em, Em, oczywiście, że jest logiczna i całkowicie zrozumiała.
      Dziękuję, również pozdrawiam i czekam na nowy rozdział u ciebie ! <3

      Usuń
  2. Witam.
    Już na samym wstępie powiem ci, że uderzyłaś w moje hobby. Wojsko, bronie, sport. Osobiście uczęszczam do szkoły policyjnej i jest wprost wspaniale :D No może oprócz tego, że obecnie mam zwolnienie lekarskie do końca półrocza z powodu kontuzji kolana ( dawne skręcenie daje o sobie znać ). Ale wróćmy do tematu. Główna bohaterka Rebbeca żyje w swoim świecie czyli odizolowaniu od innych ludzi, kocha pisać i czytać. Normalnie poczułam z nią silną więź. Jest uderzająco podobna do mnie. No może oprócz wyglądu. Bardzo fajnie piszesz, jeśli chodzi o zdania są one rozbudowane i kolorystyczne, wzbogacone pięknym językiem i wprowadzają czytelnika w świat, który chcesz przedstawić. Ogólnie jak tylko doczytałam się tutaj o zielonych oczkach to od razu *dzyń*. Może to dlatego, że ja też mam zielone. Hmmm....Podobno tylko 2% na świecie ma taki kolor oczu. Czuję się jak w elicie normalnie :D.
    Rozdział świetny i czekam na dalszy ciąg akcji. Wprowadzaj Lokiego, bo jak już przed tym laptopem wariuję :D
    I nie zabijaj mnie za to co napisałam na blogu :D

    Pozdrawiam
    Vint

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Vint!
      O, jak dobrze masz (nie licząc kolana)! Też chciałabym iść do szkoły policyjnej, ale najbliższą mam miasto dalej, więc pozostaje mi siedzieć w miejscu i tylko o tym pisać xD
      O! Rebecca ci przypadała do gustu! O! Podobna do ciebie! No, pod względem charakteru opisałam ją mniej więcej, na sobie, a co do wyglądu... Cóż, cała Lola xD
      Hahaha czuj się wyróżniona ;)
      Moje paczadła są na tyle dziwne, że w ciągu dnia mają niebieski kolor, a rano i wieczorem zielony o.O
      Jestę mutantę...
      Oj kochana, Loki przecież już się pojawił ;)
      Dziękuję, za te miłe słowa. Nie wyobrażałam sobie, że kilka napisanych zdań może wywołać uśmiech xD jak miło ^.^
      Vint, nie zabiję cię... Jeszcze xD
      Pozdrawiam ! ;*

      Usuń
  3. Cześć Lolcia.
    No cóż, co do ogółu podoba mi się jak piszesz. Uwielbiam klimaty wojska, mundur, broń i te sprawy :)... . Ale wracając do rozdziału: dużo się dzieje jak na początek, ciekawie się zapowiada. Rebecca w dużym stopniu przypomina moją osobę, niniejszym też nie lubię siedzieć z ludźmi, wolę siedzieć sama w pokoju, czytać książkę, czy choćby pisać opowiadania, blog, czy piosenki... czy chociażby nawet słuchać rock'a lub metalu, jakby to powiedzieć jestem negatywnie nastawiona do ogółu społeczeństwa, ale ty mnie przecież znasz...
    Sam pomysł na bloga jest oryginalny, co sprawia, że chce się czytać dalej. Akcja wciąga.
    Czekam na dalszy ciąg opowiadania.
    Co mogłabym ci jeszcze tu napisać?
    Życzę weny :) .
    A przy okazji zapraszam na mojego bloga http://darkforest-darkdreams.blogspot.com/

    Pozdrawiam
    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Klauduś :*
      Ahh Lola geniusz - wszystkim podoba się wojsko xD
      Tak znam cię kochanie, i dobrze wiem, że jesteśmy podobne xD No i ty znasz mnie - mogłabym zostawić rozdział bez najmniejszej 'akcji'... Chociaż, w sumie... Nie wiem, zostawiam ocenę czytelnikom !
      Dzięki :* i też pozdrawiam !

      Usuń
  4. XDDDDDDD
    Lubię to :P
    fajne fajne ale wiesz ja jak zawsze czekam na ten moment :P
    Bardzo się cieszę żę już się pojawił mój opis :) skomentowałabym więcej ale mi się nie chcę i tak przy okazji to idealnie trafiłaś z ubraniem Maggie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (y) Tak wiem, wiem i mówiłam, może przed 10 rozdziałem, zależy kiedy znudzi mi się teraźniejsza akcja xD
      Wiem, leń ! Tak, tak Maggie słit trzynastka xD

      Usuń
  5. Ale super! Nie mogę się doczekać co będzie dalej. Fajne pomieszanie z "Jutrem". Czekam na nexta:))

    OdpowiedzUsuń
  6. A więc teraz kolej na mnie!
    Nie wiem, co ci napisać bo i tak wszystko wiesz XD
    Jestem trochę do przodu niż inni ,i to mnie cieszy bo wiem co będzie dalej^^
    Akcja wciąga,jak zawsze!Piszesz genialnie. Szkoda, że Rebeccę złapali ;X eh .
    Nie mam weny, na pisanie komentarzy. Kurde,no.
    Czekajmy, aż dasz pani M kolejny rozdział i ci go sprawdzi :D
    Życzę ci dużo weny,darling <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siems Paulinka ;*
      No, tak, tak wiem, ale wysil się i naszraibdi mi tu coś sensownego ! xD
      Oj tak, ty jesteś na bieżąco i cieszę się, że mi pomagasz, w niektórych momentach ;)
      Eh, znam ten ból :/
      Tag, dam jej jutro i ciekawe, co powie xD
      I nie ! Nie będę płakać na koniec roku ! xD
      Dzięki darling <3
      + ty też się zabieraj do pisania, bo jesteś czystym (jeszcze nie odkrytym przez świat) geniuszem *.*

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz. Dla Was to tylko kilka napisanych słów, a dla mnie - ogromna motywacja :D