piątek, 28 marca 2014

Rozdział 7


Witam witam :D
Na początek chciałam powitać nową czytelniczkę Sarę Cerve. Ciasteczko? Herbatkę? :D
Poza tym bardzo się cieszę, że spodobał Wam się kolejny shot :D
Ten rozdział bardzo krótki, ale wybaczcie ostatnio mam zbyt dużo nauki na głowie, a za niedługo egzaminy, więc muszę się wziąć za siebie.
Pozdrawiam Paulinka :*
Nie przeciągając (dzisiaj nie Tom, ani nie Loki, tylko Em nasz mąż :3 )

Enjoy :D

                                               

           Tuż po wyjeździe Samanthy, Matt postanowił oprowadzić Rebeccę po swojej ogromnej willi. Najpierw pokazał jej parter, gdzie znajdowała się kuchnia, w której jedli obiad; duży salon o ciemnofioletowych ścianach zdobionych złotymi wzorami. Naprzeciwko wejścia do pokoju, pod ścianą znajdował się kominek, obłożony jasnymi kamieniami, przed którym ustawiono dużą, skórzaną kanapę nakrytą lawendowym kocem. W prawym kącie stał duży, głęboki fotel również obity skórą. Leżały na nim cztery małe poduszki w różnych odcieniach fioletu. Po lewej stronie od wejścia, na podwyższeniu stał ogromny, czarny fortepian. Od jego zamkniętej klapy odbijały się promienie popołudniowego słońca, wpadające do pokoju przez duże okna o jasnych ramach. Sufit zdobił duży, złoty żyrandol, który pomimo swoich rozmiarów wyglądał na bardzo lekki.
Na tym samym piętrze znajdowała się mała, ale bogato urządzona łazienka.
           Matt jeszcze raz przeszedł do kuchni i otwierając wąskie, w połowie przeszklone drzwi, których Rebecca wcześniej nie zauważyła, ukazując zadaszony taras ze skromną, drewnianą ławką po prawej stronie drzwi.
Z tarasu rozciągał się piękny widok na morze. Dom stał na klifie, a wokół rosły niskie, krzaczaste drzewa. Po niebie przemieszczały się duże, białe obłoki, zdobiące błękit nieboskłonu tak, jak piana wieńcząca morskie fale. Czerwone, zachodzące słońce nadawało pomarańczowych barw chmurom i powoli zmieniało barwy nieba na granicy z wodą.
Rebecca, stojąc na tarasie, podziwiała ten cudowny widok, wdychając zapach morskiej bryzy, który przypominał jej Homera. Niemal natychmiast przed jej oczami, niczym wizja, ukazało się ciągle wyraźne wspomnienie, w którym żołnierze strzelają z nieznajomej broni do jej przyjaciela.
Serce dziewczyny ścisnęło się boleśnie, a oczy zaczęły piec, lecz nie myślała o tym długo, ponieważ usłyszała tuż za sobą ściszony, aksamitny głos Matt’a:
-Podoba ci się?
-Tak. Piękny widok.
-Osobiście uważam, że to odpowiednie miejsce na puszczenie w niepamięć wszystkich okrutnych rzeczy, jakich człowiek doświadczył… Ale o skuteczności tej okolicy przyjdzie nam się dopiero przekonać…
Blondyn westchnął, wdychając słone od oceanu powietrze i po chwili zapytał:
-Chcesz zobaczyć resztę domu?
-Z przyjemnością.
Odparła niemal szeptem, zwracając swoje błękitne oczy na Matt’a, uśmiechnęła się, a on zszedł z progu drzwi tarasowych i gestem dłoni zaprosił Rebecce do środka.
           Na piętrze znajdowały się trzy sypialnie. Wszystkie były tak samo skromnie urządzone, czyli łóżko, mała komoda, szafa, lustro i stolik nocny. Rebecca dowiedziała się, że dzisiejszego ranka obudziła się w sypialni Matt’a. Była trochę zażenowana tym faktem. I właśnie w takich sytuacjach cieszę się, że nie potrafię na zawołanie zmieniać się w chodzącego, płonącego czerwienią buraka, pomyślała, mijając pokój blondyna.
Oprócz tych trzech pomieszczeń, na piętrze znajdowały się dwie małe łazienki oraz gabinet Matt’a.
Ale pomimo tych wszystkich pokoi i tarasu z malowniczym krajobrazem, Rebecce najbardziej spodobało się poddasze, które okazało się być jedną, wielką biblioteką. Ogromne, dębowe półki były wypełnione rozmaitymi książkami o różnych rozmiarach i różnej grubości.
Małe okienko było otwarte, żeby choć trochę wywietrzyć zapach starych książek i kurzu.
           Podeszła do jednej z półek i przeczytała kilka pierwszych tytułów na grzbietach książek. Rozpoznała tylko „Wichrowe Wzgórza” Emily Bronte.
Spojrzała niepewnie na Matt’a i zapytała:
-Mogę?
-Śmiało. Nie są jeszcze, aż tak stare, że rozpadają się pod najmniejszym naciskiem.
Uśmiechnął się przyjaźnie, a Rebecca delikatnie wydobyła „Wichrowe Wzgórza” spomiędzy innych książek.
Otworzyła na pierwszej stronie i przeczytała pierwsze zdanie: „Właśnie wróciłem z wizyty u mego gospodarza, jedynego sąsiada, który będzie zakłócał mi samotność.”
Uśmiechnęła się na wspomnienie wakacji, trzy lata temu, kiedy po raz pierwszy przeprawiała się przez tą piękną historię.
Zamknęła książkę i pokazała ją Matt’owi.
-Czytałeś to?
-Oczywiście, że tak. Idealna lektura. A ty?
Podszedł do Rebeccki i odebrał od niej „Wichrowe Wzgórza”.
-Też pytanie… Kiedyś usłyszałam, że po przeczytaniu tego, nie znajdę lepszej książki. Przeczytałam. I od trzech lat nie znalazłam lepszej.
Mężczyzna obdarzył ją promiennym uśmiechem, a w jego oczach zatańczyły wesołe iskierki. Zaciekawiony zapytał:
-Lubisz romanse?
-Szczerze… Nie. „Wichrowe Wzgórza” były pierwszym i jak do tej pory jedynym romansem, który przeczytałam.
-Dobrze, bo nie ma tutaj wiele książek tego pokroju.
-Więc, co zwykle czytasz?
-Książki akcji, przygodowe, czasem fantastykę…
Przerwał mu sygnał dzwoniącego telefonu.
-Przepraszam, na chwilę.
Matt wydobył urządzenie z kieszeni i zostawiając Rebecce samą w biblioteczce wyszedł, odbierając telefon.
Dziewczyna przez chwilę przeglądała tytuły książek. Nie zdążyła niestety znaleźć nic, co wydawałoby się tak ciekawe, że nie mogłaby doczekać się, aż tego nie przeczyta, ponieważ już po niecałych dwóch minutach na poddasze z powrotem wpadł Matt.
-Możemy przejść do salonu? To ważne.
-Oczywiście.
Jego głos zdradzał zaskoczenie i niepokój. Rebecca zauważyła to i postanowiła nie zadawać pytań. Posłusznie udała się razem z mężczyzną na parter willi.
           Na środku pokoju stała wysoka brunetka, która wydała się Rebecce znajoma. Tuż za dziewczyną dwie kobiety o blond włosach i błękitnych oczach wpatrujących się w Matt’a, trzymały za ramiona brunetkę, która wydawał się być przerażona.
-Kto to jest?
Zapytał mężczyzna wskazując na wysoką dziewczynę.
-Nie wiemy. Twierdzi, że zna Odrodzoną. Dlatego postanowiłyśmy ją tutaj przyprowadzić.
Brunetka rozglądała się czujnie po pokoju, a kiedy jej szare oczy trafiły na dziewczynę podążającą za blondwłosym mężczyzną, na jej twarzy pojawił się wyraz ulgi.
-Becca! Powiedz im! Powiedz, że cię znam! Powiedz, że jesteśmy siostrami!
Wybuchła brunetka. Rebecca zmarszczyła brwi słysząc te słowa i przyglądając się dziewczynie. Coś jej podpowiadało, że skądś kojarzy te rysy twarzy.
Matt delikatnie położył dłoń na ramieniu Rebeccki i schylając się wyszeptał:
-Znasz ją?
Dziewczyna jeszcze raz przyjrzała się brunetce.
-Becca ogarni się! To, że mnie nie lubisz teraz nie ma znaczenia! Ja jedna przeżyłam tą całą strzelaninę! A ty nie chcesz się do mnie przyznać, bo jesteś moją przyszywaną siostrą? Daj spokój! Pomyśl, co Jack by o tobie teraz pomyślał.
Rebecca zmarszczyła brwi. Nie wiedziała, kim jest ta dziewczyna i o kim mówi.
-Znasz ją?
Zapytał ponownie blondyn delikatnie przesuwając kciukiem po jej ramieniu.
-Nie. Widzę ją pierwszy raz w życiu.
W oczach brunetki pojawił się gniew i łzy. Nic nie mówiła, a Matt kazał ją wyprowadzić i o resztę pytać przełożoną blondwłosych kobiet.
           Reszta dnia minęła Rebecce dość szybko, ponieważ spędziła dobre kilka godzin na poddaszu, czytając różnego rodzaju książki.
          
           Nie mógł siedzieć bezczynnie w jednym miejscu, ale stwierdził, że zacznie swoją terapie dopiero rano. Pozostawił dziewczynę ze stosem książek i postanowił, że spróbuje się wyspać.
Równe trzy godziny przekręcał się z boku na bok i nie potrafił usnąć. W końcu, kiedy wybiła pierwsza rano. Stwierdził, że nie uśnie tym razem.
           Z westchnieniem podniósł się i z czystych nudów udał się do salonu.
Księżycowe światło wpadało do pomieszczenia przez duże okna i odbijało się od zamkniętej klapy fortepianu. Podszedł do instrumentu, usiadł na krześle przed nim i delikatnie przesuwając smukłymi palcami po klawiszach, zaczął grać.

           Po godzinie gry na fortepianie stwierdził, że dziewczyna pewnie już śpi, więc udał się na poddasze, żeby tak jak zwykł robić, zamknąć drzwi na klucz.
Wszedł do małego pokoiku i przy słabym świetle lampy dojrzał Rebecce śpiącą na fotelu z książką na kolanach. Nawet nie spojrzał na tytuł. Podszedł do dziewczyny i odłożył książkę na stoliczek obok fotela. Wyłączył lampkę i na ślepo niosąc ją na rękach udał się na piętro do sypialni, którą jej przydzielił. To znaczy chciał się tam udać, ale zapomniał otworzyć drzwi, które zwykł zamykać na klucz.
Cholera… zaklął w myślach, po czym rozejrzał się. Drzwi do jego sypialni były otwarte. Westchnął. Chociaż… Ech przecież już tam spała, co mi szkodzi.
Położył Rebecce na mahoniowym łóżku, przykrył cienką kołdrą i cicho zamykając za sobą drzwi opuścił pokój.
           Matt z powrotem udał się na poddasze w celu zamknięcia drzwi. Kiedy tylko to zrobił postanowił, pomimo drugiej trzydzieści nad ranem, wziąć prysznic.

           Rebecce obudził chłodny, ale delikatny, nocny wiatr. Otworzyła oczy i spostrzegła, że zamiast znajdować się w fotelu, na którym zasnęła, leżała w wygodnym łóżku, w którym już miała okazje być rano. Przypomniało jej się, czyja to sypialnia i zalała ją fala zawstydzającego ciepła.
Spojrzała na elektryczny zegarek, postawiony na stoliczku przy łóżku. Druga czterdzieści… Matt pewnie już śpi… Westchnęła podniosła się z łóżka i najciszej jak potrafiła udała się do najbliższej łazienki.
Nacisnęła klamkę drewnianych drzwi i otworzyła je, lecz dosłownie sekundę później całkiem się przebudzając, z powrotem zamknęła je opierając się o nie plecami. Zamknęła oczy i przetarła twarz dłońmi. To się nie dzieje naprawdę… Jak można się tak pogrążyć… Cholera najpierw okazuje się, że śpię w jego łóżku, a teraz prawie weszłam mu pod prysznic. Pięknie Becca… Już nigdy nie spojrzę mu w twarz…                 

4 komentarze:

  1. Hej Lolu,
    Mamy pięknego męża :3
    Ech bardzo chciałabym Ci naskrobać wypracowanie, ale niestety nie pod tym rozdziałem.
    Sam rozdział był dobry, ale ze wszystkich dotychczasowych najmniej mnie zaciekawił, mimo scenki z prysznicem i całym obłoczkiem stworzonym dzięki Mattowi...
    Tym co mnie zaciekawiło jest fakt, iż Becca nie pamięta o swojej siostrze o_O coś Ty znów wymyśliła?
    Czekam a 8 bo zdaje sobie sprawę, że będzie dobra ;)
    Kocham Cię :*
    Weny słońce,
    Embers.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, hej,
    Rozdział jest w porządku, mimo tego że jest najkrótszy z całego bloga. Hmmm nie zaciekawił mnie tak bardzo jak pozostałe...
    Niezłą zrobiłaś scenkę na koniec, z prysznicem...
    Myślę, że to przez tą substancje, którą podała Rebecce, Samantha... nie rozpoznaje swojej przyrodniej siostry. Lub przez jakiś inny czynnik, który wywołał u niej zanik pamięci, ale hmmm to tylko moje przypuszczenia, nie wiem czy trafne, czy też nie.
    Czekam na nn i mam nadzieją, że pojawi się za niedługo, oczywiście jak zostanie sprawdzona przez panią M.
    Życzę Ci weny i cierpliwości :).
    Darkangel

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    We wstępie chciałam podziękować za oficjalne powitanie. Miło mi!
    Herbatkę bardzo chętnie, za ciasteczko jednak podziękuję. Lato idzie, trzeba się odchudzać. :D
    Jeśli chodzi o rozdział, to fakt faktem niewiele się działo, ale przyznaję, że sceną z siostrą mnie, jak to mówią, zastrzeliłaś. I teraz wykrwawiam się myśląc o co chodziło. Czemu Rebecca jej nie poznała? A jeśli to faktycznie nie była ona, to kto?
    Jak na razie powstają same znaki zapytania. Teraz trzeba nam tylko cierpliwie czekać na odpowiedzi...
    I jeszcze coś. Nie lubię Matta. Sama nie wiem dlaczego. Niby gość w porządku i w ogóle.. Może to to. Może za bardzo w porządku. Przez pewne opowiadanie dosłownie pochłonęły mnie czarne charaktery. Są jakby ciekawsze w porównaniu do pozytywnych postaci, które są raczej proste i przewidywalne.
    AAAle zobaczymy. Właściwie to dopiero poznajemy Matta, więc nie ma co go oceniać na samym początku, co nie? ;)
    Żegnam się pozostawiając życzenia weny i czasu na pisanie.
    Pozdrawiam,
    S.c.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć Lolu. Pamiętasz mnie jeszcze? Szczerze, ja sama zapomniałam o blogosferze i z niej uciekłam. Przestałam tym samym czytać opowiadania i zaniedbałam komentowanie. Nie pamiętasz :)
    Razem nienawidziłyśmy Elki - tej bęczącej suki, która miała szybko zginąć. Razem kochałyśmy nad wszystko Kola :)
    Pamiętasz już?
    Może postaram się przypomnieć.
    Pan X moim mężem?
    Lepiej?
    Mleko?
    Coś świta?
    Tak, oto jestem, powstaje z popiołów Twoja Szklanka Mleka i z chęcią nadrobi to opowiadanie w najbliższym czasie. Mimo, że nie jestem fanką [no dobra, jestem, ale nie tak wielką] Thora, Twój styl pisania mnie przekonuje ;) Jeśli masz ochotę wpaść do mnie, to serdecznie zapraszam. Zaczynam właśnie prolog nowego, anaturalnego opowaidania :)
    http://darkness-of-the-soul.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz. Dla Was to tylko kilka napisanych słów, a dla mnie - ogromna motywacja :D