Witam wszystkich bardzo serdecznie :D
Trochę pisałam ten rozdział i szczerze wyszedł gorzej niż miał ;-; ale mam nadzieję, że jednak wam się spodoba i nie będzie tak nudno ;)
Chwilowo zawiesiłam pracę nad kolejnym rozdziałem, pooooonieważ pracuję nad takim jednym shocikiem, przez którego wczoraj się popłakałam, jak go pisałam. Bogowie, jak dla mnie to jakaś masakra, ale jak tylko skończę to udostępnię Wam go do oceny ;)
A teraz chciałam powitać Błękitną, która jest wspaniałą autorką ;3 - a co do profilu to wybrałam ten z rozszerzonym angielskim, polskim i biologią ;)
Sheere Laufeyson, której bloga zamierzam nadrobić ;)
I Maggie Laufeyson, która chyba pierwszy raz w życiu strzeliła mi taki komentarz xD
Herbatki? Ciasteczko? ;3
Co do prośby Evelyn o śmierć Grace to, szczerze mówiąc zastanawiałam się niedawno nad tym xD
I hmmm czego oni wszyscy chcą od Rebeccki? Spokoooojnie moi drodzy, niedługo dostaną, czegokolwiek potrzebują xd
Em masz swoją rozmowę o spadaniu xD
No i oczywiście dziękuję, za wszystkie Wasze komentarze, które bardzo mnie motywują do dalszej pracy ;3
Czekam na wasze opinie na temat tego wytworu ;)
Tak bardzo niezdecydowana xD
A na koniec moja ulubiona postać ze Strażników Galaktyki - Groot
No i arcik sceny na której się prawie popłakałam:
Enjoy ! ;)
Rebecce wydawało
się, że lot trwał całą wieczność. W cztery godziny skończyła trzy książki,
które miała ze sobą. No, prawie skończyła. Po pierwszych kilku rozdziałach
„Greya” oddała to Mattowi, stwierdzając:
-Sporo
seksu, ale akcja poniżej zera.
Blondwłosy mężczyzna zaśmiał się krótko i
kręcąc głową, jakby niedowierzając, odebrał od niej książkę i schował do swojej
małej walizki. Nie odzywali się do siebie przez większość podróży. Głównie
dlatego, że Rebecca po przeczytaniu tego, co zabrała, najzwyczajniej w świecie
usnęła. No bo co można robić przez dwadzieścia dwie godziny w samolocie?
Kiedy
jego towarzyszka spała, Matt zaczął rozmyślać o ostatnim telefonie, jaki
wykonał w Australii. Dzwonił do swojej przyjaciółki, ale zamiast Samanthy
odebrał… On… Wzdrygał się na sama
myśl o tym mężczyźnie. Nie bał się go. W całym królestwie to właśnie jego
najbardziej nie cierpiał. Od dzieciństwa dokuczał mu razem ze swoimi
przyjaciółmi i sprawiało mu to niemałą przyjemność, podobnie jak reszcie jego znajomych.
Więc dlaczego tak zareagował? Odpowiedź
była prosta. Czasy dzieciństwa minęły. Wszystko się zmieniło. Role się
odwróciły. Teraz to Matt był tym słabszym, tym, na którym tamten facet się
teraz mścił. Ale jako dziecko skąd mógł
wiedzieć, że właśnie coś takiego przyniesie przyszłość? Nigdy nie przypuszczał,
że dzieciak o tak mizernym, wątłym, niepozornym wyglądzie stanie się dobrze
zbudowanym, choć ciągle trochę chudym, wpływowym mężczyzną. Silnym i przepełnionym
nienawiścią i chęcią zemsty na każdym, kto kiedykolwiek go znieważył.
Przez
jego umysł przemknęła myśl: „Ale za co miałby się mścić na Samanthcie?”.
Chwilę się nad tym zastanawiał, a odpowiedź była tak oczywista, że nie wierzył,
że od razu na to nie wpadł. Kobieta była przyjaciółką Matta. Była z nim
powiązana. Ach no tak… Technika
zemsty, według tego mężczyzny nie polegała na bezpośrednim atakowaniu osób,
które mu dokuczyły, lecz na wyniszczaniu ich psychicznie poprzez męki,
cierpienia osób im najbliższych. Samantha kiedyś była służką tamtego „gentlemana”,
który pod wpływem alkoholu oddał ją jakiemuś obleśnemu starcowi. Kiedy Matt się
o tym dowiedział, odkupił kobietę, niczym jakiś towar, od nieprzyzwoitego
faceta - który dniami i nocami korzystał z jej młodego ciała - i uczynił ją
wolną. Niepodlegającą nikomu. Pozwolił jej mieszkać u siebie, dopóki nie
znajdzie, jakiejś pracy. Skorzystała z oferty i przy okazji zaprzyjaźnili się.
Jego
wspominki przerwał dotyk Rebeccki. A tak właściwie to jej głowa, która opadła
na ramię Matta, dziewczyna spała teraz wtulona w niego. Uśmiechnął się lekko i
delikatnie objął ją w talii. Przez te kilka dni spędzonych z nią przyzwyczaił
się do jej towarzystwa, a w jego sercu coś drgnęło, jakby spotkał kogoś, kogo
znał całe życie, potem na jakiś czas się z tą osobą rozstał, a później ten ktoś
wrócił. Czuł, że musi ochronić dziewczynę przed tym niebezpiecznym, nieprzewidywalnym,
okrutnym dupkiem.
Oparł
policzek o jej głowę spoczywającą na jego ramieniu i zamknął oczy, żeby choć
przez chwilę się przespać.
***
Londyn, Londyn, Londyn… I musiał wpaść
akurat na stolice wyspy na drugim końcu tej planety? Świetnie… Po prostu
cudownie… Wysoki mężczyzna o kruczoczarnych włosach związanych na karku w
kitkę, ubrany w eleganckie, czarne buty, garnitur tego samego koloru, białą
koszulę i hebanowy, cienki krawat, krążył nerwowo po peronie. Nie to żeby
czekał na pociąg do jakiegoś konkretnego miejsca, ale nie miał gdzie spokojnie
pomyśleć. A akurat na tym obskurnym, starym peronie z dwoma obdartymi,
drewnianymi ławkami, na którym zatrzymywały się tylko cztery beznadziejne
koleje, nikogo oprócz śmierdzącego, starego, pomarszczonego bezdomnego z długą
białą brodą, śpiącego pod ławką nie było.
Przechadzał
się niespokojnym krokiem po betonowej platformie i myślał gorączkowo, co
powinien zrobić. Najlepiej byłoby jechać
za nimi, ale stąd do Anglii leci się ponad dwadzieścia godzin… Za długo.
Niebo, dotąd błękit usiany dużymi,
białymi chmurami, pomiędzy którymi prześwitywało słońce, teraz zajęły ciemne
obłoki zwiastujące deszcz.
Mógłbym kogoś
wysłać za nimi, bo w końcu nie wszyscy mogą bez ograniczeń włóczyć się po tym
świecie. Ale kogo? Blondasek Lukas, czy tam Edmund, jak wolał, posłużył za
karmę dla Fenrira… Mam nadzieję, że nie dostanie niestrawności od tego śmiecia.
Zatrzymał się na chwilę i wziął głęboki oddech,
po czym popatrzył w niebo. Przez chwilę zastanawiał się, co on tak właściwie
robi na tej małej, żałosnej planecie pełnej bezmyślnych, słabych ludzi. Ale
przypomniał sobie dlaczego jest w tym miejscu. Ponieważ niektórzy są na tyle bezrozumni, że nie potrafią wykonać
jednego, prostego polecenia. Jak sam czegoś nie zrobisz, to zawsze coś musi się
spieprzyć.
Dwadzieścia
minut i kilka kropel deszczu później w końcu zatrzymał się wraz z gotowym
planem. Na jego bladej twarzy pojawił się złowieszczy półuśmieszek, a w oczach
o głębokim, szmaragdowym odcieniu zatańczyły tajemnicze iskierki.
***
Zrobili
postój niecałe cztery mile od miejsca, do którego wracali. Niecałe cztery mile
dzieliły ich od domu. Mieli tylko nadzieję, że nie zastaną sterty cegieł, belek
i resztek wyposażenia ich mieszkań.
Był ciepły dzień. Po niebie sunęły
ogromne, kredowobiałe obłoki, od czasu do czasu przysłaniając słońce.
Około
południa grupka przyjaciół siedziała pod
ogromnym eukaliptusem, odpoczywając po trzygodzinnym marszu. Właśnie rozmawiali
o tym, jak miło będzie w końcu wziąć długą, gorącą kąpiel, kiedy usłyszeli
czyjeś kroki na żwirowej ścieżce. Obrócili się w stronę, z której dochodziły
dźwięki.
Na ścieżce, wiodącej do ich celu
dostrzegli drobną postać. Powłóczyła nogami po dróżce ze wzrokiem wbitym w
swoje stopy. Wyglądała na wyczerpaną. Po kilku następnych krokach jej ciało
bezwładnie opadło na ziemię. Niemal natychmiast Chris i Homer zerwali się do
biegu, żeby jej pomóc. Kiedy dotarli do drobnej dziewczyny, obrócili ją twarzą
do siebie. Ich oczom ukazała się okrągła, trochę opuchnięta twarzyczka, którą
bardzo dobrze znali.
Chłopcy
przywlekli ją do cienia eukaliptusa, gdzie Grace i Caroline zastanawiały się, gdzie
już ją widziały
-Maggie?
Maggie!
Wykrzyknęła zdziwiona Grace. Przykucnęła
przy dziewczynie i mocno ją spoliczkowała, dzięki czemu Maggie oprzytomniała i
zaczęła mamrotać coś niezrozumiałego pod nosem. Caroline podała jej półlitrową
butelkę wody, którą młoda dziewczyna wypiła duszkiem.
Chris
i Homer oparli dziewczynę o pień drzewa, po czym mulat zaczął do niej spokojnie
mówić:
-Maggie,
powiedz nam powoli i wyraźnie, co się stało, po kolei.
Dziewczyna wzięła głęboki wdech i
przemówiła:
-Powystrzeliwali
wszystkich z bazy. Mnie też, ale to musiało być niecelne, bo tylko straciłam
przytomność. Zakopali wszystkich w jakimś dole. Kiedy sobie poszli i odzyskałam
przytomność, wygrzebałam się, bo brakowało mi powietrza…
-Maggie.
Pod ziemią nie ma w ogóle powietrza. Nie mogłaś się tam obudzić…
Powiedział delikatnie Homer, kładąc dłoń
na drżącym ramieniu dziewczyny.
-Ale
tak było! Potem pobiegłam przez las do pani Smith, a później wróciłam, żeby
schować się w bunkrze, ale jak tam weszłam, to
ktoś też tam wszedł, nie znałam go. Był wysoki miał blond włosy i chyba się zamyślił, więc wyślizgnęłam się,
jak tylko ten facet zszedł na dół. Ale wcześniej na stoliku leżała jakaś
karteczka z adresem i nie wiem czemu, pojechałam tam, bo miałam jakieś drobne
na autobus w kieszeniach. I przed tym domem zatrzymały mnie jakieś blond baby i
zaprowadziły do wielkiej willi, gdzie jakiś facet przetrzymywał Rebeccę i ona
powiedziała, że mnie nie pamięta, i że widzi mnie pierwszy raz w życiu, i że mnie nie zna, i oni dali mi tylko pieniądze na
autobus powrotny i kazali nie wracać. No to pomyślałam, że wy możecie być w
Piekle, więc, choć nie całkiem znałam drogę, poszłam w tym kierunku i was
spotkałam.
Chris,
Grace, Caroline i Homer nie odpowiadali. Tylko patrzyli na Maggie jak na
jakiegoś kosmitę. Stwierdzili, że przez zmęczenie mówiła od rzeczy. Zostawili
dziewczynę z Grace i oddalili się tak, żeby ich nie słyszały.
-Nie
mogła obudzić się pod ziemią, udusiłaby się, to logiczne.
Zaczęła szeptem Caroline, która jakoś
najmniej wierzyła w relacje Maggie.
-Myślę,
że po prostu znowu wymyśliła sobie jakąś historyjkę, żeby zwrócić na siebie
uwagę. Niczego realnego się od niej nie dowiemy. Twierdzi, że wygrzebała się
spod ziemi po tym, jak ją postrzelili… No i wydawało jej się, ze widziała
Rebecce… To niemożliwe, przecież Homer był w tej bazie…
Szepnął Chris. Nie miał wątpliwości, co
do fikcji wypowiedzi przyszywanej siostry jego przyjaciółki. Chwilę krótkiego
milczenia przerwał Homer:
-Nie
mogła mówić prawdy. Widziałem Rebecce martwą. Albo coś jej się przywidziało,
albo wszystko znowu zmyśliła.
Po krótkiej
naradzie zgodnie stwierdzili, że Maggie coś się uroiło i nie będą więcej
poruszać tego tematu. Teraz został im jeszcze jeden problem: skoro wracają do
domów, a Maggie rzeczywiście nie ma nikogo – w co akurat wierzyli, ponieważ
Homer potwierdził, że baza całkiem opustoszała ze znajomych żołnierzy – to musi
u kogoś zostać. Tylko że nikt nie chciał przygarnąć młodszej od siebie,
rozpieszczonej dziewczynki. Nie mieli pojęcia, co z nią zrobić.
-Może
każdy z nas powinien wziąć ją do siebie na okres próbny, tak żeby nikt nie miał
zbyt dużego obciążenia.
Zasugerowała Caroline. Chłopcy przez
chwilę się wahali, a w końcu Chris zapytał:
-A
co na to rodzice?
-Moich
ciągle nie ma w domu. Przez te wszystkie wyjazdy służbowe rozmawiam z nimi
tylko przez Internet, a tak to jestem tylko z gosposią.
-W
porządku. To może ty ją weźmiesz pierwsza? No wiesz, my musimy to ustalić z
rodzicami…
-Którzy
wyjechali sobie na beztroski mini urlop bez nas.
Zauważył smętnie Homer. Rodzice jego,
Chrisa i Grace znali się dość dobrze i jakiś czas temu postanowili, że wybiorą
się gdzieś sami, bez dzieci. Ich wakacje trwały już miesiąc, więc powinni
wrócić za dwa dni.
-W
takim razie zabiorę ją do siebie. Pani Teresa pewnie nie będzie miała nic przeciwko.
Zgodziła się Caroline, która jako jedyna
z nich mieszkała w mieście, a jej rodzice byli bardzo bogaci. Niestety nigdy
nie było ich w domu, ponieważ ich wyjazdy służbowe zwykle prowadziły za
granice.
Wrócili
do Maggie i Grace. Oznajmili im swoje postanowienie, na które obie przystały.
***
Obudziły
ją turbulencje, kiedy przelatywali nad Francją. Westchnęła głęboko, po czym
zamrugała i uświadomiła sobie, że zasypiała wsparta na swojej dłoni, a teraz
wtulała się w ramię Matta, który obejmował ją w talii. Poznała, że też niedawno
się obudził, ponieważ przecierał oczy palcami i ziewał. Odsunęła się od niego i
oparła na swoim siedzeniu.
-Witaj,
kruszynko.
-Hej…
Gdzie jesteśmy? Ile jeszcze zostało? Mam dosyć tego lotu…
-Właśnie
przelatujemy nad Francją, czyli jeszcze jakaś godzina. Oj ja też. Wyjątkowo
długa podróż.
-Owszem…
Rebecca
wyjrzała przez malutkie okienko. Chmury pod samolotem były ogromne, białe i
wyglądały zdecydowanie bardziej urzekająco z góry. Słońce dopiero wschodziło na
niebie. Dziewczyna zmarszczyła brwi. Nigdy nie orientowała się w strefach
czasowych.
-Która
godzina?
Zapytała lekko zdezorientowana.
-Dochodzi
dziewiąta rano.
-Mhm…
Znając moje szczęście, pewnie zaraz skończy się
paliwo i będziemy spadać, aż nie rozbijemy się z ogromną prędkością o wodę.
-Oj
tam bez, przesady…
-Zakład
o dychę, że coś niepokojącego się stanie zanim i o ile wylądujemy?
-Widzę,
że bardzo chcesz stracić dychę.
Matt
pokręcił głową rozbawiony, lecz chwilę później spoważniał i zaczął, patrząc jej
w oczy:
-Posłuchaj...
Pewnie chciałabyś iść na studia. Mój znajomy w Anglii mógłby złożyć Twoje
papiery na bardzo dobre uczelnie…
Rebecca
była zaskoczona ofertą Matta. Przez chwilę milczała. Nie miała pojęcia, jak na
to zareagować, co powinna powiedzieć. Ale po chwili namysłu wyjąkała:
-Ja…
To byłoby bardzo miłe, naprawdę i dziękuję za propozycję, ale chyba wolałabym
najpierw się zaaklimatyzować w nowym miejscu…
-Och
rozumiem. Może najpierw jakieś mieszkanie, praca na miejscu i tak dalej, tak?
-Wolałabym
tak.
W
jego ślicznych, jasnozielonych z cieniem błękitu oczach zabłysły radosne
ogniki, a usta wygięły się w piękny uśmiech, ukazując równe, białe zęby.
-W
porządku. Poszukamy mieszkania i przejrzymy oferty pracy, ale do tego czasu
będziemy w moim, skromnym…
Nie
zdążył dokończyć zdania, ponieważ samolot wpadł w tak silne turbulencje, że ze
schowków nad ich głowami wypadły maski tlenowe. Ludzie zaczęli panikować,
krzyczeć i piszczeć. Dzieci przez to zamieszanie zaczęły płakać. Turbulencje
nie ustawały przez dłuższą chwilę.
Kiedy samolot
przestał się trząść, wysoka, szczupła stewardessa o blond włosach ogłosiła, że
wlecieli w chmurę burzową, lecz sytuacja jest już opanowana.
Dopiero
po tych słowach Rebecca zauważyła, że przez ten cały czas miała zamknięte oczy.
Uchyliła je, jak tylko jej serce się uspokoiło. Była kurczowo wtulona w pierś
Matta, który obejmując dziewczynę w talii, jednocześnie ją do siebie przytulał.
Nagle poczuła się lekko zakłopotana, choć w pewien sposób podobała jej się ich
bliskość. Stłumiła uśmiech, przygryzając na chwilę obie wargi.
Z
małym wahaniem zsunęła dłoń z jego piersi i schylając głowę, chciała się
odsunąć, więc mężczyzna rozluźnił uścisk i zabierając dłoń z jej talii,
pozwolił Rebecce wrócić na swoje miejsce.
Zaczęła się zastanawiać, kim on tak
właściwie dla niej był. Znała go od kilku dni, ale miała wrażenie, jakby stał
się najbliższą jej osobą, odkąd straciła Homera. Czuła się przy nim tak dobrze,
jak przy nikim dotąd. Przy tym przystojnym mężczyźnie z blond czupryną, z
lekkim zarostem na idealnie zarysowanej szczęce czas się zatrzymywał. A kiedy
patrzyła w jego jasne, zielononiebieskie oczy, świat przestawał istnieć i nic
poza nimi się nie liczyło. Jego głos niczym aksamit, a śmiech jak muzyka dla
jej uszu. Uwielbiała towarzystwo tego lekkoducha.
Kontemplacje
przerwało jej lekkie muśnięcie na lewym nadgarstku. Spojrzała dyskretnie w
tamtym kierunku. Włoski na karku zjeżyły się, kiedy długie, smukłe palce Matta
przejechały po jej dłoni, po czym delikatnie splotły się z jej tak, że czuła
ciepło jego ciała na swojej dłoni.
Po chwili
podniósł ich dłonie, a jej wzrok podążył za nimi, aż w końcu jej oczy spotkały
się z jego wesołym spojrzeniem, a piękne, pełne usta mężczyzny ucałowały ich
splecione palce. Przez króciutką chwilkę jego lekki zarost otarł się o jej
skórę. Po całym ciele przeszedł ją przyjemny dreszcz. Właśnie w tym momencie
chciała, żeby czas naprawdę się zatrzymał i by ta chwila trwała w
nieskończoność.
***
Opadł ciężko na
duży, wygodny fotel obity czerwoną skórą. Nie wierzył w to, co właśnie
zobaczył. Nie tego się spodziewał. W jego oczach stanęły łzy, a serce pękło mu
na miliony kawałeczków. Nagle zrobiło mu się niedobrze. Wydawało mu się, że
jeszcze chwila, a głowa mu wybuchnie z bólu. Dłonie zacisnęły się w pięści,
wbijając już długawe paznokcie w skórę. Ból straty wypełnił jego myśli i ciało.
Chciał płakać, ubolewać, ale jednocześnie miał niepohamowaną chęć rozbicia
komuś czaszki o bardzo twardą i ostrą powierzchnię.
Podniósł się z
fotela i pewnym, szybkim krokiem podszedł do wąskich dębowych drzwi. Wydobył z
kieszeni klucz i przekręcił go w lekko zardzewiałym zamku. Chwycił za klamkę i
pierwszy raz od wielu lat bez wahania pociągnął za nią, a jego oczom ukazały
się ściany obwieszone różnej wielkości toporami, mieczami, sztyletami,
maczugami i innymi ostrymi i niebezpiecznymi narzędziami. Po środku stał duży
manekin, na którym spoczywała idealnie dopasowana, srebrna zbroja. Jednak
ominął ją i podszedł do miejsca, w którym znajdowały się olbrzymie maczety.
Jego twarz była
napięta, szczęka zaciśnięta, oczy pociemniałe z gniewu i nienawiści, a serce
biło szybciej i mocniej niż kiedykolwiek.
Zacisnął dłoń na rękojeści wielkiego,
lśniącego narzędzia tak, że kostki mu pobielały. Powoli przysunął klingę do
twarzy na tak minimalną odległość, że widział w niej odbicie swoich
czekoladowych oczu.
Dwoma,
długimi, kościstymi palcami przejechał po ostrej stronie. Nawet nie zorientował
się, że przycisnął mocniej opuszki do metalu i po chwili poczuł lekkie szczypanie.
Popatrzył na swoją dłoń. Przysięgam, na moje własne życie, że
pomszczę Cię, bracie.
Nagle uśmiechnął się szyderczo do swojego
odbicia. A głowę Kłamcy zawieszę nad
kominkiem.
Witam, jestem tu nowa, ale na twego bloga trafiłam na początku wakacji.
OdpowiedzUsuńNo i jestem pod wielkim wrażeniem:)
To, jak wszystko opisujesz, jak umiejętnie prowadzisz akcję i kreślisz charaktery postaci.. Podziwiam...
Człowiek chce czytać dalej i dalej, bo niby akcja posuwa się do przodu a nadal nic nie wiadomo. Pisz dalej i broń Boże, nie kończ tego opowiadania!
Ja też mam napisane opowiadanie, oczywiście również o Lokim ale jak czytam tak wspaniałe i rozwinięte fiki, które są zamieszczane na blogspocie to aż mi wstyd wrzucać moje... No ale w końcu się pojawi, jak wszystko tutaj ogarnę.
I tego shota też szybciutko wstawiaj :)
A malutki Groot jest słodziachny :)
Pozdrawiam!
Witam serdecznie :D Bardzo mi miło :3
UsuńOj bo się zarumienię xD ;3
Kończyć to opowiadanie? Pfff, najpierw wypadałoby trochę pomęczyć tym czytelników, no nie? ;)
Jak tylko coś wrzucisz na blogpsferę to się pochwal, bo bardzo chętnie poczytam ;)
Shocik skończony myślę, że jakoś do końca sierpnia go ogarnę ;D
owszem jest bardzo słodziutki ;333
Pozdrawiam ;D
To bardzo dobrze, że się zastanawiałaś nad śmiercią Grace, bardzo mnie to cieszy:D. Lubię Matt'a, wydaję mi się, że bardzo do siebie z Rebeccą pasują. Czasami ma się takie wrażenie, że zna się kogoś od lat. Co do tej bandy debili (zwanych przyjaciółmi), nie mam nic do powiedzenia, nie cierpię ich wszystkich są jacyś dziwni (a najgorsza Grace), ale ciekawy wątek wprowadzają, mogę na kogoś ponarzekać xD. A na końcu czyżby braciszek naszego seksownego sadystycznego blondasa, który niestety zginął? :D
OdpowiedzUsuńI ciągle się zastanawiam xD też jej nie lubię xd
UsuńCóż Rebecca i Matt... Dam wam ich troszkę w przyszłym rozdziale ;D
Hahahaha xD nie mogę xD rozwaliło mnie Twoje zdanie na temat "tej bandy debili" xd no, ale cóż... Zawsze muszą być ci, na których można się wyżyć no nie? ;D xD
Masz na myśli świra z ostrymi narzędziami? Well... Ktoś musi chcieć zemsty, czyż nie? ;D
Pozdrawiam ;)
ŻADNEJ MIŁOŚCI MU TU! no a teraz do rzeczy wybacz za taki wjazd z buta ale jak czytam romanse(nie żebym czytała . . . . czy coś)to rzygam tęczą,sram brokatem i nie mam ochoty zjeść tych zajebistych malin z krzaka XD Na ogół jest spoko i wgl itp itd ;d
OdpowiedzUsuńCzekam na szybki next
Pozdrawiam R.O.A.H.
Ps.W wolnym czasie zapraszam do mnie asgards-mirror-everybody-lies.blogspot.com
Umm... W kilku krótkich słowach: "nie ogarniam" xd
UsuńPara Matt x Becca *.* Kocham ich relacje, naprawdę. Są po prostu słodcy jak wanilia z czekoladą i lukrem! ^^ Oby więcej momentów z nimi.
OdpowiedzUsuńJa już się zakręciłam. Praawdziwy Homer is dead, right? Becca zapomina o nim, zapomniała o siostrze. Ten żywy Homer to podstawiony agenciak tego blondyna, co go Loki (bo to Loki, tak?) dobrze myślę? A Samantha to... Sif, Sigyn... Freya? Dobra, koniec, bo zacznę szukać specjalnie wytłumaczeń.
Dawno mnie tu nie było, nawiasem mówiąc. Mam nadzieję, na szybki kolejny rozdzialik, bom głodna twojej twórczości. Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://electrical-relationship.blogspot.com
Piernik <3
UsuńMatt i Becca powiadasz? No troszkę ich wam sypnę w następnym rozdziale xD
Ummm xD ja się zakręciłam w Twoim myśleniu teraz xD moja wersja jest o wiele prostsza XD
Wybacz, ale Samantha to po prostu Samantha xD
Awww jak miło ;3 bardzo miło, że wpadłaś, a kolejny rozdział się tworzy ;D
Pozdrawiam bardzo serdecznie ;D
Yay. ^^ xD No to nie odpuszczę, muszą się przynajmniej raz kissnąć.
UsuńNie martw się, sama siebie nie rozumiem w tym komentarzu. Dość chaotycznie piszę, jak się nakręcę. I wszystko komplikuje. xD
Oby był jak najszybciej, bo wybuchnę i tyle będzie z moich wielkich planów, by stworzyć własny gatunek pierników. D;
Witaj!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za powitanie. Ciekawy profil sobie wybrałaś. W takim razie ja, zwykły human, życzę Ci powodzenia :>
Czytając ten rozdział na mojej twarzy gościł uśmiech godny Jokera :)
Hehehee, jak ja uwielbiam Matta, czy już o tym wspominałam? Zgadzam Się z Fioletowym Piernikiem. Oni muszą się choć raz pocałować. Nie ma innej opcji ;>
A Grace nie lubię, możesz ja 'usunąć'. Matko, źle ze mną ;)
Dlaczego nikt nie ufa Maggie? Przecież ona jest taka niewinna. No dobra, nie zawsze, ale teraz tak. Przyszła do niech skatowana. Mówi, że się sama odkopała i żyję, a oni jej nie wierzą. Skoro widzieli, że ją postrzelili, a ŻYJE to chyba coś nie tak z ich głowami.
Hmmm... a Może ten Homer tak specjalnie ich nastawił? Może to jakiś tajny plan? Hmmm? ;)
No nic, czekam na ciąg dalszy. Ciekawe co takiego Loki chce zrobić ;)
Pozdrawiam i życzę Ci weny,
Błękitna
A tak wg rozwalił mnie Loki rozwalający teletubisia. Biedny Dipsy ^^
UsuńHello :D
UsuńJedyny w szkole, gdzie zamiast niemieckiego mogę wybrać francuski, więc... xD
Nie dziękuję ;)
Jokera powiadasz? Hmmm xD
Stworzyłam Matta żeby ludzie go kochali i bałam się, że jednak nie będą go lubić, a tu taki surprise xD Miło :3 kiedyś od kogoś usłyszałam, że Matt kojarzy się z martwym człowiekiem... Więc myślałam, że to będzie wypał, ale fajnie, że go lubicie :D
Co do pocałunku to... Hmmm... *szatański uśmiech* ważne w jakich okolicznościach?
Hahaha xD cóż jak z okazji stu stron będę ogłaszać postać najbardziej lubianą i nie lubianą to tą drugą pewnie będzie Grace xD
Podejrzliwość co do Maggie faktycznie - idioci xd no, ale cóż zrobić takich jest dużo na tym świecie :/
Homer i tajny plan? Ale przecież Homer sobie siedzi tuż przy... O Bogowie, ale byłby spojler xD aaa no tak mowa o tym Homerze - cóż tajny plan to dobre słowa, ale on jest tylko pionkiem ;)
Loki i jego popaprane plany... Ale spokojnie już niedługo dowiecie się, co nasz Psotnik knuje ;)
Loki i Dipsy tsaa musiałam to wstawić xD
Pozdrawiam i lecę do Ciebie nadrabiać kolejny rozdział :3
Hej hej głupku,
OdpowiedzUsuńTak więęęęc... znów będę oryginalna i powiem Ci, że Twój geniusz mnie przeraża, a ponieważ zaczynam się coraz więcej domyślać o co chodzi, no to cóż jestem wniebowzięta ;3
Hej! Grey jest boski! Seks to też jakaś akcja :D po za tym na sam koniec są pieniądze, poszukiwanie i strzelanie z pistoletu, więc helooooł xD czego więcej chcieć?
Co do siostry Reb... gooods trochę się naszła, biedna duszyczka. A jej przyjaciele no to cóż... było coś w rodzaju przygarnij Kropka xD nikt jej nie chciał, nie dziwię się. Zresztą ludzie... nie mogliście jej tam zostawić? Nie umarła od postrzału ani od ziemi w płucach to niech zdycha w lesie i tak jej nikt nie lubi xD
CUKR CUKR CUKR!!!!!!! I rzecz jasna nie ma to jak rozmowa o spadaniu w czasie podróży samolotem *-* boskie :3 W pewien sposób spodobała się jej ich bliskość!!! Zbliż ich bardziej! Najlepiej nago... Tssaaaa... Em mniej pornoli xD
"W jego ślicznych, jasnozielonych z cieniem błękitu oczach zabłysły radosne ogniki, a usta wygięły się w piękny uśmiech, ukazując równe, białe zęby." Aaaach idealny Fan, który patrzy się teraz na mnie ze ściany jak piszę do Ciebie kom, właśnie tak wygląda i czy wspominałam, że jest idealny? *O* MORE SWEETHEART! Swoją drogą, jeśli zmniejszysz cukr od 11 ... to wiesz co się stanie... Poświęcę EoA i zakręcę Ci w nim kurek z cukrem jak Putin gaz... Więc lepiej miej się na baczności xD tak to jest groźba, a ja jestem większa, więc możesz mi skoczyć xD
No i na sam koniec kwintesencja rozdziału czyli brooooń. Nie wiem kim w końcu jest ta osoba, ale zazdroszczę jej takiego arsenału :33 mmm to co tygryski lubią najbardziej.
Także, życzę Ci weny i szybko coś wstawiaj ;*
Kicu kicu pozdrawiam,
Embers ;3
No hej xD
UsuńHmm domyślasz się? :3
Nie wiem, co było w Greyu na końcu, bo poległam na drugiej części xD
Bogowie siostra Reb... Myślałam sobie na początku, jak czytałam Twój komentarz, ze będzie coś pozytywnego, a tu - niech zdycha w lesie i taj jej nikt nie lubi xD hahaha <3
Cukr musi być ;D tak spadanie... Chciałaś to masz xD a ten cukier w samolocie dopisałam w ostatnim momencie ;D
Em... Zdecydowanie mniej pornoli xD
Hahaha podjarka Fandralem :333 wspomniałaś już z raz czy dwa xD Ale fakt jest boski ;3 a nie wolałabyś zamiast radosnego spojrzenia, jakiegoś lubieżnego? xD ;)
More sweetheart? Hmmm... Okej *szatański uśmiech*
Oj spokojnie nie zmienię cukru w 11, która jeszcze nie powstała, a musi powstać do końca tygodnia, nie zmienię cukru, który planuję ;D
... *pociąga nosem* wy wszyscy jesteście ode mnie więksi! *idzie się zapłakać* Same giganty wokół! xD
Oj broń ;3 hehehe... hehehehhe... będzie z nim sporo zamieszania *szatański uśmieszek*
Shocik za godzinkę moja droga ;*
;3
Taaaaaak lubiezny wzrok Fandrala... *O* nawet jesli nie bylby skierowany do mnie *---*
Usuń