piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 4


                   Witam ponownie w ten piękny, pierwszy dzień wolny ! 
W ogóle jestem załamana faktem, że z Thora 2 wycięli tyle scen z Lokim... Damn, muszę kupić płytę, jak tylko wyjdzie, bo.... No same rozumiecie. Na przykład, kiedy Loki krzyczy w celi, bo jest załamany wiadomością o śmierci Friggi, albo no popatrzcie na naszego Psotnika w futrze:
 Pragnę tych scen w filmie i w końcu filmu w hd z wszystkimi napisami ! 
A co do tego rozdziału to poznamy "przyjaźń" Rebeccki i Homera. No i ciągle pozostaje sprawa z samym Homerem... Wrócił do Piekła ? Co tak właściwie się z nim dzieje ? 
Nie przeciągając...
Enjoy !


         Od tygodnia bezimienny blondyn przychodził do sali, w której przebywał Homer. Za każdym razem starał się zadawać mu ból nie do zniesienia, a Rebecca zmuszona była patrzeć na najmniejszy ruch dłoni tego człowieka. Człowieka? O nie! Człowiek nie mógłby być, aż tak okrutny. Nawet zwierzę nie potrafiłoby posunąć się, aż tak daleko! To nie jest człowiek. To potwór. Potwór, który czerpie przyjemność z zadawania bólu.
Osiemnastolatka była już zmęczona widokiem cierpienia Homera. I następnego dnia, jakby na jej prośbę do sali, do której była już tak bardzo uprzedzona, przybyła dwójka zamaskowanych ludzi, znów zawieszając czarną płachtę na jej ‘okno’.
Szczerze, to nie wiedziała, co o tym myśleć. Z jednej strony cieszyła się, że jej wzrok odpocznie od cierpień przyjaciela, ale z drugiej, bała się o niego wtedy, kiedy go nie widziała. Wiedziałam, że będę żałować tego cholernego skoku… Rebecca była zła na samą siebie, za to, że wtedy nie pomyślała o swoich najbliższych. To znaczy, owszem pomyślała o ich bezpieczeństwie, więc pierwszą dobra myślą było odesłanie ich do Piekła. Zapomniała jednak o konsekwencjach. Nie wzięła pod uwagę możliwości schwytania Homera, jej sąsiada. Najbliższej osoby, nie licząc jej ojczyma.
Na wojnie osoby nam najbliższe, są naszą największą słabością, tak zawsze mówił Jack. I chyba miał rację. Dziewczynę przeszywał strach i niepewność. Nie miała pojęcia, do czego człowiek, który ich przetrzymuje, jest w stanie się posunąć. Te uczucia, ten stres, to zmartwienie, doprowadzały ją do szaleństwa. Bo jak długo można żyć w takim stanie? Jak długo można funkcjonować w takim napięciu towarzyszącemu, każdemu, najmniejszemu, niespodziewanemu podmuchowi wiatru? Jak długo? To właśnie nad tymi pytaniami zastanawiała się, kiedy jej serce biło coraz mocniej z przerażenia, za każdym razem, gdy zobaczyła blondyna z szaleńczym uśmiechem, wymalowanym na twarzy.
         Rebecca przez parę godzin siedziała, wpatrując się, w czarną płachtę i rozmyślając nad tym, co mogłoby spotkać Homera albo ją. Jednak po jakimś czasie zrezygnowała z tego tematu twierdząc, że woli nie zapeszać.
         Ludzie w maskach wrócili do sali szybciej niż ostatnio. A może oszczędzili cierpień Homerowi? Może jednak go wypuścili, albo gdzieś odesłali…
Przypuszczenia i nadzieje osiemnastolatki legły w gruzach, kiedy czarna płachta całkiem zniknęła z jej pola widzenia. Zacisnęła palce na podłokietnikach stalowego krzesła żeby jak najmniej się trząść. W jej oczach momentalnie pojawiły się łzy strachu. Zamrugała, żeby je odpędzić. Nie chciała przyjąć do wiadomości widoku Homera, który został pozbawiony koszuli i był przykuty do stalowego słupka. Tuż za nim stał tajemniczy blondyn. Na jego twarzy malował się szyderczy uśmiech, a w ręku trzymał nieciekawie wyglądający bicz.
Rebecca wyprostowała się widząc, że na nią patrzy. Przyjęła kamienny wyraz twarzy. Zdawała sobie sprawę z tego, że wcześniej mógł zauważyć jej pierwszą reakcję… Nie. Nie mógł. Tylko musiał. Przecież stał tam od samego początku wlepiając we mnie te swoje gały i obserwując moje zachowanie. Cudownie!
-No dobrze, po ostatnim razie widzę, że nasz przyjaciel cierpi na chorobę, przez którą jego krew nie krzepnie.
Nie odpowiedziała na to, tylko pustym wzrokiem wpatrywała się w niego. Uśmiechnął się jeszcze bardziej zadowolony.
-Świetnie! W takim razie możemy zaczynać.
Powiedział i skierował pierwszy cios w plecy mulata. Homer zacisnął zęby, zamknął oczy i napiął mięśnie.
Serce Rebeccki przyspieszyło i jednocześnie zabolało. Znała go od dzieciństwa, spędzali ze sobą każdą wolną minutę. A teraz, zamiast mu pomóc, mogła tylko siedzieć i patrzeć. Nie miała wpływu na czyny blondyna.
Kolejny cios.
Przypomniało się jej, jak siedziała w kuchni z Homerem. Była szósta rano. Lipiec, więc słońce wcześniej wschodziło, a jego promienie wpadały do pomieszczenia, przez duże okna. Pili kawę i rozmawiali o tym, jak to dobrze byłoby mieszkać w jakimś dużym mieście, mieć stałą pracę, a wieczorami tylko czytać książki, popijając gorącą herbatę. Marzyli o tym od zawsze. Jak tylko skończymy studia, wyjedziemy do Sydney, wynajmiemy mieszkanie. Tak wtedy powiedział Homer, odkładając kubek po kawie do zlewu.
Następne uderzenie.
Leżeli na ogromnych belach siana, wpatrując się w błękitne niebo, po którym co jakiś czas przepływał biały obłok. Lato kończyło się, a dnie stawały się coraz krótsze. Na chwilę oboje przysnęli, wygrzewając się w promieniach słońca. Obudziła ich wilgoć, którą poczuli na twarzach. Zerwali się na równe nogi, a kilka sekund później spadały na nich litry deszczówki. Ulewa trwała, a oni zamiast uciekać pod najbliższy dach, biegali po mokrej trawie, śmiejąc się i śpiewając. Wrócili do domów przemoknięci do suchej nitki, a następnego dnia leżeli w łóżkach z katarem i toną chusteczek walających się wokół. Rozmawiali przez telefony, nie żałując niczego.
I kolejne smagnięcie bata.
Koncert Florence and The Machine, na który wygrali bilety. Oboje gustowali, w zupełnie innym gatunku muzyki, ale uznali, że pójdą, bo może być fajnie. Posłuchali kilku piosenek, zapamiętując te, które brzmiały najlepiej. Ostatnie pół godziny przesiedzieli przed stadionem, gdzie odbywał się koncert. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie podeszła do nich grupka upitych szesnastolatków. Jeden z nich rozpoczął bójkę z Homerem, a dwóch pozostałych głośno zastanawiała się, co mają zrobić z Rebeccą. Kiedy jeden z nich ośmielił się ją dotknąć bez wahania wymierzyła cios pięścią w miejsce tuż pod żebrami. Chłopak zgiął się wpół, więc przytrzymując go za ramiona uderzyła kolanem w jego nos. Odchylił głowę w wyniku zadanego ciosu, a kiedy puściła ramiona szesnastolatka, ten upadł na ziemię i z krwawiącym nosem zaczął się wycofywać. W międzyczasie, ktoś musiał zadzwonić po policję, bo chwilę później Rebecca i Homer wylądowali na posterunku tłumacząc, że tylko się bronili. Policjanci zadzwonili po Jack’a i matkę mulata. Przyjechali w przeciągu trzydziestu minut. Oczywiście i Homer i Rebecca zostali uziemieni na dwa tygodnie przez to zajście. Ale Jack i matka Homera wierzyli w ich wersję zdarzeń. Kiedy spotkali się dwa tygodnie później, wszyscy śmiali się z tego zdarzenia. Łącznie z Homerem i Rebeccą.
Następny cios.
         Kuchnia w domu Homera. Rebecca, Grace i on robili jakieś ciasto. Na jednym z blatów stało grające radio. Rebecca zauważyła, że masa, którą ugniatał Homer zaczynała kleić się do drewnianej stolnicy. Wzięła kubek mąki i chciała posypać nią ciasto. Kiedy naczynie już znajdowało się nad masą, dziewczynie zakręciło w nosie, przez co kichnęła, tym samym „wysypując” mąkę wprost na twarz Homera. Grace widząc minę chłopaka wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem, a mulat spokojnie podszedł do wiadra, w którym znajdowała się mąka. Homer… Dobrze wiesz, że to było niechcący… Nawet nie… mówiła Rebecca widzą, jak jej sąsiad nabiera garść mąki i rzuca w nią i w Grace. Dziewczyny zjednoczyły siły przeciwko Homerowi i rzucały w niego tym, co miały pod ręką. Po jakimś czasie do kuchni weszła matka Homera. Jej oczom ukazał się widok syna obrzuconego jajkami, proszkiem do pieczenia i suchą galaretką. No i przy okazji, po całym pomieszczeniu, w którym przebywali walały się składniki przeznaczone do ciasta. Pani Neasby od razu wyrzuciła ich przez tyle drzwi do ogrodu, żeby opłukali się deszczówką. Od tamtego czasu mieli zakaz przebywania w jej kuchni.
Znów dźwięk bata obijającego się o plecy Homera.
Tym razem bardziej zabolało. Osiemnastolatka widziała, że jej przyjaciel ma dosyć. W przeciwieństwie do jego pleców. O ile można tak powiedzieć. Zauważyła, że nie powstała na nich najmniejsza rana. Przyjrzała się dokładnie. Na plecach mulata widniały ogromne, różnokolorowe śnice. Krwiaki. Przeniosła wzrok na jego twarz. Z oczów chłopaka zamiast łez wypływała krew. Krwotok wewnętrzny… Po prostu wspaniale! Ten palant za niedługo całkiem go wykończy.
Wzrok Rebeccki przeniósł się na bat. Na jego końcach zamiast ostrych krawędzi umieszczono kule. Ciemne, ciężkie kule. Nie były przystosowane do rozrywania skóry, tylko do wyrządzania szkód wewnątrz ciała.
Nawet nie zauważyła, kiedy łzy zaczęły spływać po jej policzkach.
-Wystarczy. Powiem ci wszystko, ale puść go wolno!
Blondyn wstrzymał się przed zadaniem kolejnego ciosu i z tryumfalnym uśmiechem spojrzał jej prosto w oczy. Mimo odległości dzielącej tą dwójkę, Rebecca miała wrażenia jakby jego zielone tęczówki były w stanie dostrzec najmniejszy zakamarek jej duszy. Mimo to nie spuściła wzroku i czekała na jego odpowiedź.
-Dlaczego miałby go wypuścić? Po tym wszystkim, co tutaj usłyszał, zasługuję jedynie na śmierć, żeby nie wypaplać tego wszystkiego byle, komu.
-Odpowiem ci na wszystko, ale niech on już nie cierpi.
-Cierpieć? On cierpi?
Blondyn pokręcił głową, w taki sposób, jakby nie wierzył w to, co słyszy. Odrzucił bat, gdzieś w kąt, po czym zrobił dwa kroki na przód i rozpłynął się w powietrzu.
-Wy śmiertelnicy, nie macie najmniejszego pojęcia o cierpieniu.
Rebecca usłyszała przesycony nienawiścią, głęboki głos tuż przy swoim uchu. Na ten dźwięk, z przerażenia podskoczyła na stalowym krześle. Jej serce znów przyspieszyło obijając się o mostek. Jej dłonie zaczęły jeszcze bardziej drżeć. Straciła panowanie nad swoim oddechem, który stał się płytki i nierównomierny.
Blondyn przemieścił się tuż przed nią i oparł swoje dłonie na jej nadgarstkach. Ujrzała jego piękną twarz, w pełni poważną. 
-Chcesz wiedzieć, co to ból? To całe „zło”, które przytrafiło ci się w życiu, połączone w jedno wydarzenie, nie jest w stanie odzwierciedlić nawet, w jednej trzeciej uczucia prawdziwego cierpienia.
Zastanowił się przez chwilę, po czym dodał z uśmiechem:
-Ale to już tak.
Teraz oprócz zimna jego dłoni, poczuła jakby jej kości łamały się w niewyobrażalnym tempie. Najgwałtowniej i jak najbardziej boleśnie. Jakby nagle wszystkie pękały i zaczęły się przemieszczać po całym jej ciele, przebijając skórę i każdy napotkany mięsień. Zacisnęła zęby jeszcze bardziej żeby tylko nie krzyczeć.
Wtedy, podczas tortur Homera, pokazała mu swoje łzy pierwszy i ostatni raz. To była forma słabości, której nie chciała okazywać. A teraz pojęcie bólu, którego odczuwała przez całe życie straciło sens.
To, co czuła teraz przekraczało jej najśmielsze oczekiwania. Odruchowo spojrzała na swój nadgarstek, w miejsce, w którym spoczęła dłoń blondyna. Jeszcze mocniej wbiła palce w podłokietniki krzesła. Spod jego palców wypływały czarne linie, podobne do żył i orały jej skórę boleśniej od tępego narzędzia, którym zwykł to robić zielonooki.
Nie chciała krzyczeć, nie chciała płakać, nie przy nim i nie z bólu. Przed oczami zaczęły pojawiać jej się ciemne plamy.
         Kiedy „żyły” dotarły do jej ramion, blondyn odsunął się, a osiemnastolatka odchyliła głowę tak, żeby opierała się na oparciu krzesła. W miejscach, gdzie blondyn trzymał dłonie pozostały siniaki, a czarne linie nie znikały.
-To dopiero mała cząstka tego, co ja nazywam bólem.
Powiedział, po czym opuścił salę twierdząc, że na dzisiaj wystarczy. Usłyszała zamykane drzwi i dopiero wtedy odetchnęła.

         Grace zauważyła, że, od kiedy Homer wrócił do Piekła stał się jakiś cichszy i bardziej zamknięty w sobie. Tak, jak nie on… Co się z tobą dzieje, Neasby? Oczywiście brała pod uwagę to, że wiadomość, którą przyniósł ze sobą do Piekła tydzień temu, mogła go przybić. I to bardzo, ale według Grace, powinien też myśleć o reszcie swoich przyjaciół.
Pewnego dnia popołudniu siedział samotnie na dużym kamieniu, na którym Grace widziała go zanim wyruszył do bazy wojskowej. Był tak zamyślony, że nie usłyszał zbliżającej się dziewczyny. Bez ostrzeżenia, nie odzywając się położyła dłoń na ramieniu przyjaciela. Zaskoczony mulat odruchowo chwycił ją za nadgarstek, przyciągnął do siebie tak, żeby była zwrócona do niego twarzą i przystawił naostrzony nóż do jej szyi.
Przerażona dziewczyna nie odważyła się poruszyć. Jej serce przyspieszyło, a oddech stał się płytki. Popatrzyła mu w oczy i zaczęła powoli i spokojnie mówić:
-Homer. To tylko ja. Grace. Pamiętasz?
Chłopak schował nóż, po czym wybełkotał krótkie „sorry” i odwrócił się plecami do dziewczyny. Ale ona nie miała zamiaru, tak szybko rezygnować z tej rozmowy.
-Homer, rozumiem, że jest ci ciężko. Tak, jak nam wszystkim, ale nie możesz zadręczać się tą myślą całymi dniami. Posłuchaj, my też jesteśmy twoimi przyjaciółmi, a ostatnio zachowujesz się tak, jakbyś był tutaj sam. Dlaczego po prostu z nami nie porozmawiasz?
-W, czym przeszkadza ci moje milczenie?
-W niczym, ale… Zmieniłeś się i to nie do poznania.
-Cóż, może uznałem, że czas w końcu dorosnąć i zacząć brać na poważnie sytuację, w której się znaleźliśmy.
-No dobrze, niech będzie, ale nie zostawiaj nas na lodzie. Nie tylko ciebie obchodziło jej życie i nie tylko ciebie zdołowała ta wiadomość.
Głos zaczął jej się chwiać i poczuła łzy w oczach. Wtedy Homer odwrócił się do Grace i spojrzał jej prosto w oczy.
-Jaka wiadomość? Śmiało! Powiedz to na głos. Może w końcu to do ciebie dotrze.
-O, co ci chodzi?!
-Od, kiedy wróciłem do Piekła, ani razu nie wypowiedziałaś słowa „śmierć” i zawsze unikałaś tego tematu. Dlaczego?
Grace nie wytrzymała jego spojrzenia pełnego nienawiści. Odwróciła się i już chciała odejść, kiedy usłyszała ostatnie zdanie mulata:
-I znowu uciekasz od tego tematu…
Zatrzymała się, zacisnęła pięści, znów odwróciła w jego stronę i wykrzyczała mu prosto, w twarz:
-Tak, uciekałam od tego tematu, ponieważ była też moją przyjaciółką! I tak się składa, że nie tylko ty za nią tęsknisz! Pamiętasz ostatnie słowa, które nam powiedziała? Że spotkamy się w Piekle! Może niekoniecznie miała na myśli to miejsce? Może wzięła pod uwagę tą opcję, że nie wróci? Pomyśl czasem, zanim zadasz jakieś głupie pytanie!
Nie odpowiedział. Odwrócił się do niej plecami, żeby nie widziała jego triumfalnego uśmiechu. Że spotkamy się w Piekle? Teraz, dzięki mnie na pewno. Pomyślał ostrząc kolejny nóż.

         Dopiero godzinę po wyjściu blondyna, serce Rebeccki całkowicie się opanowało. Spojrzała na swojego sąsiada przebywającego w sali naprzeciwko. W miarę możliwości udało mu się otrzeć krwawe łzy. Siedział w miejscu i opierając czoło o słupek wpatrywał się w podłogę.
-O, czym myślisz?
Zapytała słabym głosem, z nadzieją, że jednak ją usłyszy. Odwrócił się w stronę Rebeccki i tak samo cichym, ale zrozumiałym głosem odpowiedział:
-O tym, jak to krzesło, na którym siedzisz, jest wygodne w porównaniu z moim miejscem.
-A tak na serio?
-Wiesz, on może nas usłyszeć…
-Nie obchodzi mnie to. Możemy go nazwać Pan Żyła?
-Patrząc na twoje ręce, może lepiej Czarna Żyła?
-Okey, więc mogę się założyć, że Czarna Żyła na pewno nas nie obserwuję. Widziałam, że też miał dosyć, jak na dzisiaj. Więc… O, czym myślisz?
-O nich. Co jeżeli stwierdzą, że nie żyjemy?
-Przynajmniej nie będą próbowali nas uwolnić.
-A przydałoby się…
-Homer, to nasi przyjaciele. Nigdy, w życiu nie pozwoliłabym im narażać życia, żeby tylko jakoś mi pomogli.
-Tak, wiem, ale… Becca spójrz naszą sytuację. Z każdej pieprzonej perspektywy mamy przerąbane. Przydałaby nam się pomoc.
-Tak, ale nie bezpośrednio od nich!
Zapadła cisza. Homer wiedział, że dziewczyna ma rację. Również nie chciał, żeby ich przyjaciele narażali swoje życia, bo chcieli im pomóc.
Nie chciał o tym myśleć, więc zamiast zapeszać przyjrzał się bliżej „żyłom” wymalowanym, na rękach osiemnastolatki.
-Rebecca? Co on ci zrobił?
-Nic. To tylko jakieś ślady… Wszystko w porządku.
-Właśnie nic nie jest w porządku! Czym zasłużyliśmy sobie na taki los?
-Głupotą?
-Zabiję tego sukinsyna…
-Ustaw się w kolejce, byłam pierwsza.
Homer zamyślił się przez chwilę, po czym zmarszczył brwi i zapytał:
-Czekaj… Jaką głupotą?
-Żadną, Homer. Tak po prostu zgłosiliśmy się na ochotników, żeby zobaczyć jak będzie, nie pamiętasz?
Mulat westchnął, na dźwięk jej sarkastycznego tonu. Wiedział, że popełnili ten sam błąd. Chwilowy brak czujności, rozproszenie, coś, co nie przydaje się w takich sytuacjach.
Rebecca dopiero teraz zdała sobie sprawę, z tego, że jest zła na Homera. I to bardzo.
-Tak w ogóle, to po cholerę zgrywałeś bohatera i próbowałeś się tutaj dostać?
Przerwała panującą wokół ciszę. Zaskoczyła go tym pytaniem. Przez moment nie wiedział, co odpowiedzieć, ale w końcu coś mu przyszło do głowy, a mianowicie – prawda.
-Martwiłem się o ciebie…
-Trzeba było siedzieć, na miejscu i czekać, tak jak mówiłam.
-Może miałbym cię tutaj zostawić, co? Mów mi dalej, co mam robić, mamo.
-Gdybyś mnie posłuchał i zostawił tutaj samą, teraz nie cierpiałbyś z mojego powodu!
-Skąd wiesz, że chodzi akurat o ciebie?!
-To, jak inaczej to wyjaśnisz? O! Akurat przechodziłem niedaleko i pomyślałem, że mogę wpaść do bazy. Ojej! Zapomniałem, że została zajęta, przez jakichś idealnie uzbrojonych ludzi, którzy w każdej chwili mogą zrobić ze mnie chodzący, dziurawy, żółty ser!
-A, co ty sobie myślałaś wyskakując z auta? Że po prostu zobaczysz, co się tu dzieje i wrócisz? Bo to nam powiedziałaś! Że wrócisz! W trzy dni! Dałem ci więcej niż tydzień i przyszedłem tutaj, bo miałem nadzieję, że ciągle żyjesz, ale nie możesz uciec!
Znów zapanowała pomiędzy nimi cisza. Oczywiście, to nie byłoby normalne, gdyby w ogóle się nie kłócili, ale tym razem poszło o ich własne bezpieczeństwo.
-Wróciłem, bo się martwiłem.
Dodał Homer, teraz już spokojnym głosem. Rebecca wiedziała, że mówi prawdę. Wiedział też, że boi się coraz bardziej z minuty na minutę. Straciła kontrolę nad coraz mocniej trzęsącymi się dłońmi.
-Nie damy rady.
Powiedziała bardzo cicho nawet nie patrząc na przyjaciela. Miała nadzieję, że jednak to zignoruje i pomyśli, że gada do siebie. Ale przecież to Homer…
-O, czym ty mówisz?! Musimy dać radę. Musimy przeżyć. Musimy stąd uciec.
-Jak?! Stąd się nie da uciec! Dobrze o tym wiesz!
Jej głos chwiał się coraz bardziej, ale wiedział, że przed Homerem nie musi ukrywać tego, co naprawdę czuje. Mówiła dalej:
-Nawet gdyby, jakimś cudem udałoby nam się wyłamać z tych sali to, co później? Kiedy Żyła wchodzi sobie tutaj tak beztrosko, mam wrażenie jakby moje serce miałby wyskoczyć na zewnątrz ze strachu! Drżących dłoni nie mogę się pozbyć już od ponad dwóch tygodni. Co bym zrobiła, gdybyśmy spotkali go, po drodze do tylnych drzwi? Co wtedy, Homer?!
-Nie wiem! Ale myślisz, że jest mi miło patrzeć, jak się na tobie wyżywa?
-Wiesz, z tego, co zauważyłam ostatnio wyżywał się na tobie.
-To może spójrz na swoje ręce. Widziałem, jak próbujesz zrobić wszystko żeby tylko nie krzyczeć. Nie chciałaś dać mu satysfakcji, że cierpisz jeszcze bardziej niż oczekiwałaś, że będziesz.
Kolejna chwila ciszy. Jedno było pewne: jak na tę chwilę, nie mieli najmniejszych szans na przeżycie. Rebeccę ciągle zastanawiało, czy Czarna Żyła przetrzymuje ją i Homera, ponieważ akurat byli w pobliżu, czy dlatego, że muszą odegrać swoją rolę, w jego wielkim, nikomu nieznanym planie?
-Gdybym mogła cofnąć czas, nie wyskoczyłabym, z tego durnego auta.
-Gdybym mógł cofnąć czas, nie pozwoliłbym ci wyskoczyć, z tego durnego auta.
-Dzięki.
Uśmiechnęli się do siebie, z nadzieją, że Czarnej Żyle znudzi się torturowanie ich. A jak już ma zamiar nas zabić, to niech zrobi, to szybko. Tak byłoby najlepiej. Z tą myślą Rebecca trwała przez kilka godzin, lecz zrezygnowała z niej, ciągle przyglądając się żyłom podobnym śladom na swoich rękach.

10 komentarzy:

  1. Szybka jesteś, napisałam komentarz pod poprzednim postem i już dałaś nowy rozdział! Lubię Cię i biorę się za czytanie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo, że długie notki to szybko się czyta. Sądzę, że wkrótce akcja w Piekle szybciej się rozwinie, ciągle jestem ciekawa jak Becca uciekła z bazy. Mam nadzieję, że niedługo się to wyjaśni. Czyli, że kim jest Homer będący w Piekle, ktoś się w niego "przemienił"? Jakiś przydupas blondasa? I kiedy się wyjaśni czego on od niej chce :< ?

      Usuń
  2. Hej Lolu,
    Śliczna notka Ci wyszła ;)
    Czy mi się wydaje, czy w Piekle to Nie Homer, a Blondyn? Szczerze to już wcześniej miałam takie podejrzenia hehehe bardzo fajny rozdział i mieszasz po mistrzowsku hehehe Już nie wiem co myśleć na temat Blondyna. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    pozdrawiam
    Moni :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ufff, wybacz, że dopiero teraz, ale mam malutkie urwanie głowy i ledwo mam czas na własne pisanie - co dopiero komentowanie. -.- Wszyscy z mej wesołej famili postanowili spaść mi na raz na głowę i psuć mi moje plany.

    Wracając do rozdziału… czemu on dłużej nie torturował Becci? D; Serio, gdyby tak teraz role się odwróciły, tzn. wyciągał informacje od Homera (Homara >D) a torturował Rebecce…? Tylko nieco bardziej żeby np. aż krzyknęła. Raz, nie więcej, ale żeby krzyknęła.

    Czyżby pan Żyła znalazł drogę do Piekła? Chyba nie, bo wtedy znalazłby wszystkich… więc to musi być ktoś inny… ale wyjaśnij mi jedno. DLACZEGO MAM WRAŻENIE ŻE ZMIENIŁAŚ LOKIEGO W BLONDI BARBIE?!
    Wybacz, już wracam do normalności.
    Rozdział super. Jest długi, nie widzę błędów… no i ogółem - czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale super! czekam na następny z wielką WIELKĄ niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę zabrać się za to opko, narazie nadrabiam cornnera ;)
    U mnie także pojawił się i liczę na szczerą opinię...
    "- Dziękuje – wyszeptałam tylko i zatraciłam się w wizji snu. Odpłynęłam czekając, aż skóra powróci do stanu pierwotnego i oboje zapomnimy o całym zajściu. Tak nagle, przestałam łykać powietrze. Umarłam po raz kolejny, na dłoniach Damona Salvatore. "
    http://tvd-tylko-moj-swiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Hey hey:)
    Rozdział jak zwykle super!Nie wiem co powiedzieć.Pani M poprawiła ci przecinki XD
    Więc jest okey.Twoje pisanie to północy, jest hmmm genialne?Czarna żyła...serio?Okej okej XD
    i te wspomnienia, jejku naprawdę to było wzruszające i takie słodkie?Wiesz polubiłam Homera, szkoda mi go, że tak cierpi przez naszego Asgardzkiego Boga :C Loki jest okropny, bezuczuciowy i podły.Ale nevermind...
    I jeszcze sprawa Homera w dwóch miejscach na raz szkoda, że wiem o co chodzi :CC
    Przepraszam cię Olu <3
    za ten krótki komentarz ale moja wena twórcza jak na dziś się wyczerpała.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  7. No tak... Jestem... Przepraszam, za moją nieobecność... Ale wiesz... Brak czasu i te sprawy... :(
    ALE! Teraz jestem, rozdziały nadrobione, wszystko przeczytane i komentuję... Ale od czego by tu zacząć...?
    A. Już wiem! Opieprz zostawię na najmniej oczekiwany moment. Będę taka jak Ty. XD

    Homer, Homer, Homer... Mówiłam już, że gościu jest fajny i go lubię? Tak? Nie? Hmm... No to teraz mówię.
    Naprawdę, widać jak na dłoni, to, jak potrafi poświęcić się dla Re... Mogę mówić na nią Re? XD Mogę? No to super! Tak więc, wracając do wątku... Homer jest cudowny!

    Tortury... Słaba krzepliwość krwi... Nie brzmi zbyt ciekawie... Nie podoba mi się to, nie, nie, nie...
    Biedny Homer... Biedna Re... BIEDNI ONI!
    A TERAZ: OPIEPRZ TIME!

    JAK... ALE POWTARZAM! JAK MOGŁAŚ MI TO ZROBIĆ???!!!
    Jak ty mogłaś torturować biednego Homera, co? I właśnie dostaję drugiego zawału... I drugi zgon... Pierwszy, wiesz dlaczego, bo właśnie o NIM z Tobą piszę... A drugi z powodu rozdziału!
    No jak Ty mogłaś?! Mój bulwers nie zna granic...

    Dobra. Stella, uspokój się... Oddychaj... Wdech... I wydech... I jeszcze raz...
    Okej. Już jestem w miarę spokojna. Ale to do czasu... Więc miej się na baczności. :D

    No... Nie wiem, co mogę Ci tu jeszcze napisać...
    KOŃSKI ZWIS! XD
    HAHAHAHAHAHA. NO NIE MOGĘ! XD
    Dobrze. Koniec z żartami o Lokim, koniach i jego dzieciach...
    Mam nadzieję, że dożyję do sceny w łazience. XD

    Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt!
    Stella.

    OdpowiedzUsuń
  8. No hej,
    Tak wiem, jestem niedobra - nie skomentowałam :(
    Nie bij ... nadrabiam zaległości we wszystkim :D
    W oglądaniu seriali, czytaniu ff i książek, a jeszcze muszę swoje napisać i postarać się o dłuższe rozdziały i ... i Sylwestra przygotować, bo się głupia zgłosiłam do urządzenia go u mnie .... iii ejjj w sumie co ja się przed Tobą tłumaczę ... to Ty wymyśliłaś szatański plan i mnie nim męczysz, bo się boję co zrobisz z Loczkiem, Żyłą, a w sumie już nie wiem kto kim jest....

    Wracając do Homera to współczuję mu z tą słabą krzepliwością krwi (znam jego ból - też mam xD) i mam nadzieję, że troszkę bardziej po torturujesz Beccę :D a mniej Homera!

    A na Gwiazdkę dostałam 4 i 5 część "Jutra" więc szukam czasu, żeby przeczytać ^^

    Rozdział świetny, jak zawsze - nie wiem jak to robisz :P

    A tak w ogóle to kim jest drugi Homer? Troszkę już poznałam Twój zawiły umysł , więc jedyną pewną rzeczą jest to, że wszystkie podejrzenia o to kto jest kim i co się dalej wydarzy, jest nieprawdą :D

    Pozdrawiam
    Embers

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejo, hejo, hejo. Co ty kobieto męczysz tego Homera i katujesz biedną Rebeckę? Mun miała rację co do twojego uśmiechu na zdjęciu. Szatan wcielony. Co ja tu jeszcze chciałam.... aha Dawaj mi tu Lokiego już, bo nie wstrzymam :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz. Dla Was to tylko kilka napisanych słów, a dla mnie - ogromna motywacja :D