Pozdrawiam cieplutko i wesołych świąt!
X-mas
surprise
To były jej pierwsze święta, spędzane
poza domem. Dwudziestoletnia kobieta, dostała na święta od rodziny, w pełni
opłacony wyjazd na Islandię. Nareszcie coś, o czym zawsze marzyła. Rodzice
doskonale wiedzieli, że uwielbia odludzie, więc znaleźli domek do wynajęcia na
kilka dni, właśnie w tym stylu.
Od
dwóch dni siedziała w przytulnym salonie, dokładając tylko od czasu do czasu
drewna do kominka. Dni były tutaj krótkie, a noce długie i zimne, lecz nie
przeszkadzało jej to. Otaczały ją cudowne krajobrazy wulkanicznej wyspy.
Pasjonowała się fotografią i nie miała zamiaru wyjeżdżać, dopóki nie uchwyci
piękna tej okolicy.
Następnego dnia, postanowiła wprowadzić
swój plan w życie. Wybrała się na długi spacer wraz z aparatem fotograficznym.
Cudownie oświetlona, przez powoli zachodzące słońce, dolina dodała jej
natchnienia. Spędziła niecałą godzinę, robiąc zdjęcia krajobrazu i z każdym
następnym zachwycała się coraz bardziej.
W
drodze powrotnej zdążyło się już ściemnić. Doszła do wniosku, iż mały balkon,
znajdujący się tuż przy dachu domku, w którym mieszkała, teraz bardzo się
przyda. Planowała uchwycić zorze polarną w całej jej okazałości.
Wróciła i postanowiła zrobić sobie
herbaty, a potem udać się na piętro i nastawić aparat. Podłączyła swój telefon
do wieży, aby posłuchać Arctic Monkeys. Postawiła wypełniony wodą czajnik na
kuchence gazowej. Całkiem niespodziewanie, zebrało jej się na wspomnienia. Jej
umysł wypełniły przeróżne obrazy i odczucia, a wszystkie związane z jednym,
konkretnym tematem. Nordycki Bóg. Przyjęła do wiadomości, iż pewnie była dla
niego tylko kolejną Midgardką, nic nieznaczącą przygodą, czymś przelotnym…
oczywiście nie powiedział jej niczego takiego, lecz tak czuła. Myślał, iż wraz
z dopełnieniem pewnego rytuału, pozbawił ją mocy, którą kiedyś ją obdarzył, dla
własnych korzyści. Może i był wyśmienitym magiem, obdarzonym ogromną wiedzą,
lecz tym razem zawiódł. Do tej pory zastanawiała się, czy zrobił to celowo, czy
jednak po prostu mu się nie udało…
Z zamyślenia wyrwał ją gwizd czajnika. Szybko
wyłączyła gaz i zalała herbatę. Zarzuciła na siebie duży, gruby, wełniany sweter,
wzięła kubek i udała się na piętro, aby przygotować aparat. W trakcie tej
czynności, zobaczyła przez okno, jak niebo zaczyna się rozświetlać. Kolorowe światła
zdobiły czarne niebo, falując i układając się w przeróżnych pozycjach. Ten
widok całkowicie ją pochłonął. Nie mogła przestać wpatrywać się, w to zjawisko.
Westchnęła, podziwiając. Przeszedł ją krótki, zimny dreszcz, lecz nie wiedziała
czy to przez temperaturę w pomieszczeniu, czy może jednak z zachwytu.
Nagle
usłyszała przytłumiony dźwięk pukania do drzwi. Zdziwiła się. Pomieszkiwała na
odludzi. Pomimo obaw i podejrzeń zeszła na parter i spojrzała przez oczko,
umieszczone w drzwiach. Miała wrażenie, jakby jej serce stanęło w miejscu. Wzięła
kilka głębokich oddechów, a pukanie powtórzyło się.
Ostrożnie otworzyła drzwi, walcząc z
chęcią zaszycia się w najciemniejszym kącie domu. Jej oczom ukazał się wysoki
mężczyzna, odziany w ciepłą, czarną kurtkę.
– Wybaczy
pani, że niepokoję o tej godzinie, lecz… – nie patrzył na nią, kiedy zaczął
mówić, dopiero kiedy jego wzrok spadł na jej osobę, niewinny wyraz twarzy zastąpił
grymas zaskoczenia, połączonego z niedowierzaniem. – Audrey? Co Ty tutaj
robisz?
–
Mogłabym zapytać o to samo… – odpowiedziała, całkiem skonsternowana. Zaległa pomiędzy
nimi cisza. Patrzyli na siebie i choć nie trwało to długo, to mieli wrażenie,
że czas nagle się zatrzymał i uparcie nie chciał ruszyć dalej. Nagle poczuli
mroźny wiatr. Mężczyzna, chyba z przyzwyczajenie udał, że marznie.
–
Wpuścisz mnie do środka, czy zamierzamy tak tutaj stać? – po krótkiej chwili
wahania, odsunęła się bez słowa, przepuszczając mężczyznę. Zamknęła drzwi,
próbując rozgryźć zaistniałą sytuację.
–
Chcesz herbaty? Kawy? – zapytała, jak to miała w zwyczaju.
–
Naprawdę nie pamiętasz odpowiedzi na to pytanie? – odpowiedział, obdarzając ją
półuśmieszkiem. Zdjął kurtkę i zawiesił ją na wieszaku, kiedy ona podążyła do
kuchni. Doskonale wiedziała, że palnęła przed chwilą niezłą głupotę, ale kto by
się tym przejmował…
Dołączył do niej, kiedy zalewała czarną
kawę, wrzącą wodą. Nie wiedziała, jak powinna się zachować. To, co kiedyś
między nimi było, skończyło się wraz z jego odejściem.
–
Przeszkodziłem ci w czymś? – podała mu kubek, starając się unikać kontaktu wzrokowego.
– Tak
właściwie, to przygotowywałam sprzęt do pracy.
– Ach,
no tak. Zdjęcia. Wiesz, że śmiało możesz to kontynuować w mojej obecności,
prawda?
–
Właśnie to zamierzam zrobić – odparła, zakładając ręce na piersiach i udając
się z powrotem na piętro. Mężczyzna podążył za nią. Audrey skończyła ustawiać
parametry, przytwierdziła aparat na statywie i wyszła na balkon. Kiedy wszystko
było gotowe wcisnęła guzik i czekała na rezultat. Jej uwagę znów przykuła
majestatyczna zorza polarna.
– Jest
przepiękna – usłyszała szept, tuż przy swoim uchu. Nie odskoczyła, choć bardzo
chciała to zrobić. Coś powodowało, iż bliskość tego mężczyzny całkowicie jej
odpowiadała. Zadrżała pod wpływem kolejnego, zimnego podmuchu wiatru. Zacisnęła
mocniej poły swetra, a po chwili poczuła silne ramiona, zamykające ją w
uścisku. Wzięła głęboki oddech i odruchowo oparła głowę o klatkę piersiową
mężczyzny, stojącego za nią. Bardzo chciała zamknąć oczy, lecz cudowny widok
nie pozwalał jej na to. Silne, ciepłe ramiona zacieśniły się mocniej w jej
talii.
–
Dlaczego tu jesteś, Loki? – zapytała, dziwiąc się samej sobie, że zadała to
pytanie w taki sposób, jakby pytała „co dzisiaj na śniadanie?”. Mężczyzna westchnął
głęboko.
–
Magia, Audrey. Chodzi o magię – nagle skupiła całą swoją uwagę na swoim ciele. Nie
mogła dać po sobie niczego poznać. – Całkiem niedawno zauważyłem, iż w tej
okolicy pojawiła się osoba, która nie powinna posiadać niektórych umiejętności.
Tak właściwie, to zostałem przysłany, aby pozbyć się tego wynaturzonego, w tej
krainie, istnienia. Byłem pewny, że to ten dom… musiałem się pomylić.
– Już
współczuję tej osobie – odpowiedziała, mając nadzieję, iż mężczyzna zostawi ten
temat.
– Ale
skoro już tu jestem… – wymruczał po chwili ciszy, przyciskając ją mocniej do
siebie i zbliżając usta do jej szyi. Odruchowo odchyliła głowę, dając mu pole
do popisu, jednak nie trwało to długo.
Usłyszała
charakterystyczny dźwięk, ze strony aparatu, oznaczający, iż zdjęcie zostało
zrobione. Odsunęła się od niego, aby zobaczyć rezultat. Jeszcze nigdy nie
uchwyciła, tak cudownego zjawiska. Była z siebie dumna.
– Jest
cudowne… – wyszeptała sama do siebie. – A tak swoją drogą, to nie uważasz, że
to, co było między nami, skończyło się wraz z twoim odejściem i powtarzanie
teraz aktów seksualnych byłoby, z mojej strony, brakiem godności? – odwróciła
się do niego. Zauważyła, że wpatruje się w nią, tak, jak kiedyś. Założył ręce
na piersiach.
–
Jeżeli będziesz postrzegać to w ten sposób, wtedy trudno się nie zgodzić, ale z
drugiej strony, może to być sentymentalne postępowanie z twojej strony –
odpowiedział. Kolejny, chłodny powiew przeszył jej ciało. Zadrżała, a on widząc
to, otworzył drzwi, prowadzące do środka i gestem dłoni zasugerował wejście do
domu. Bez wahania to uczyniła, zabierając ze sobą aparat. – Wiem, że może to
zabrzmieć dziwnie… – zaczął powoli, zamykając balkon. – Ale doskonale zdajemy
sobie sprawę z tego, iż potrafisz wyczuć osobę, dysponującą magicznymi
zdolnościami.
– Co
ty nie powiesz?
– Ten
dreszcz, który czujesz, kiedy jestem w pobliżu i ciepło, pojawiające się wokół
przed przybyciem Fandrala… to wszystko ma znaczenie – spojrzała mu w oczy, nie będąc
pewną, czy dobrze go rozumie. – Potrzebuję twojej pomocy. We dwójkę załatwimy
tę sprawę szybciej – powoli znów się do niej zbliżał. – Znajdziemy tę osobę i
odeślemy ją tam, gdzie jej miejsce.
– Masz
na myśli Helheim? – zapytała, kiedy był pół kroku od niej. Nie odpowiedział,
jedynie patrzył jej bezlitośnie w oczy. – W ogóle się nie zmieniłeś, Loki.
Kamień, spowity lodem, który nosisz w swoim ciele, tak zwane serce, nigdy nie
zostało przez nikogo przywrócone do właściwej formy. Podejrzewam, iż ta osoba
nie zazna szybkiej śmierci…
– Nie
sądzę, aby taki wybryk natury w tej krainie, zasługiwał na szybkie zakończenie
jego, lub jej, żywota – odszepnął, całkiem obojętnym tonem. Potrząsnęła głową,
w przeczącym geście.
– Nie
piszę się na to.
– Daj
spokój… oboje wiemy, że jesteś tak samo nieczuła dla ludzi, jak ja. Twoja osoba
jedynie ułatwiłaby mi sprawę…
–
Powiedziałam nie, Loki. Nie zamierzam nikogo skazywać na cierpienie, jakie sam
mi kiedyś zadałeś – zamilkł. Zrozumiał, iż ciągle mu nie wybaczyła. Wszystko,
przez co przeszli, pozostawiło na niej niezmywalne znamię.
– Czy
to odzywa się twoje sumienie?
– Raczej
poczucie moralności, którego ty, najwidoczniej, nie posiadasz – widział błysk
złości w jej oczach. Jeszcze kilka słów i może doprowadzić do nie lada
sprzeczki.
–
Nigdy mi nie odpuścisz, prawda?
– Co
mam odpuścić? To, że potraktowałeś mnie, jak jakąś podistotę, bo jesteś bogiem?
Bo uważasz, że nie dosięgną cię żadne konsekwencje? Że uciekniesz przed nimi?
Może jeszcze spróbujesz mi wmówić, iż zrobiłeś to dla mojego dobra? Byłam tylko
zabawką, która znudziła ci się i postanowiłeś ją wyrzucić, pozostawiając na
niej swoje piętno, Kłamco – tyle mu wystarczyło. Przeczesał włosy palcami, po
czym jego wzrok zatrzymał się na jej dłoniach.
–
Wypowiesz się na ten temat? – zapytał, widząc zielonoczarne iskry, otaczające
jej skórę od dłoni do łokcia. Podążyła za jego wzrokiem, a kiedy zobaczyła, że
straciła kontrolę nad maskowaniem mocy, jaką w niej kiedyś zostawił, przeklęła
pod nosem. Zacisnęła usta i zmusiła magiczną energię do zniknięcia.
Kiedy podniosła wzrok, zorientowała
się, iż mężczyzna stoi zdecydowanie zbyt niebezpiecznie blisko niej. Całkiem niespodziewanie
przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Serce zabiło trochę szybciej. Bała się.
Miała jedynie nadzieję, iż jej twarz nie wyrażała tej słabości. Loki bardzo
szybko by to wykorzystał.
Przesunął
długimi, zimnymi palcami po jej policzku. Zadrżała pod wpływem jego dotyku,
czuła narastającą gulę w gardle. Widziała spokój i opanowanie w jego oczach,
jednocześnie przeplatający się z żalem. Może marne resztki sentymentu do niej,
dawały o sobie znać.
– No i
co ja mam z tobą zrobić… – westchnął, patrząc na nią przeszywającym wzrokiem.
– A w
jakim celu, tutaj przybyłeś? – odszepnęła głosem, pełnym złości. Nie odważyłaby
się mówić głośniej, ponieważ bała się, iż jej głos załamie się. Mężczyzna
pokręcił głową z niedowierzaniem.
–
Ciągle nie wiesz, z kim nie powinnaś zadzierać. Okłamałaś mnie i myślałaś, że
się nie zorientuję? – cofnęła się nieznacznie, lecz on uparcie podążał w jej
stronę, nie pozwalając jej zachować dystansu. – Podpuszczałem cię od samego
początku, doskonale zdając sobie sprawę z tej sytuacji. Już w Asgardzie
wiedziałem, że to ty. Masz szczęście, że nie pozwoliłem, aby ktoś inny wyręczył
mnie w tym zadaniu, śmiertelniczko – zapędził ją w kozi róg. Nie miała żadnego
wyjścia. Ich ciała dzieliły milimetry, a jej oddech znacząco przyspieszył. Furia
w jego oczach i szaleńczy błysk, nie pozostawiały najmniejszych wątpliwości. –
Nagle nie masz nic do powiedzenia?
– Co
zamierzasz zrobić, Loki? – zapytała, godząc się z końcem swej egzystencji. Odgarnął
jej włosy z twarzy i nachylił się, a ona zamknęła oczy i próbowała zdusić w
sobie strach. Jego usta niemal dotykały jej ucha.
–
Zamiast do Helheim, trafisz do o wiele gorszego miejsca, przepełnionego
frustracją i zapomnieniem. Będziesz błagać o zaspokojenie ciekawości, będziesz
skamleć o choćby skrawek wiedzy, a kiedy ta chwila nadejdzie będziesz cierpieć,
wzywając wszystkich Bogów, aby zakończyli twoje marne życie – drżąc, wciągnęła
powietrze do płuc.
–
Loki, proszę… – wyszeptała, lecz on odsunął się i spojrzał jej w oczy łagodnie.
Ujął delikatnie jej podbródek i uniósł lekko, po czym złączył ich usta w
delikatnym pocałunku, który z sekundy na sekundę przeradzał się w coraz
bardziej namiętny. Rozluźniła się, z nieznanego powodu, czując ulgę. Poświęciła
całą swoją uwagę tej chwili. Skupiła się tylko i wyłącznie na nim.
***
Po kilku upojnych chwilach, mężczyzna
zasnął, a ona wtulona w niego rozmyślała. Nie pojmowała znaczenia jego słów,
choć podejrzewała, iż będzie musiała pożegnać się, tym razem na dobre, z
cząstką magii, którą nosiła w sobie od tak dawna. Co prawda, nie używała jej na
co dzień, lecz przywiązała się. Co jakiś czas, pewne umiejętności przydawały
się bardziej, niż ktokolwiek mógłby pomyśleć.
Wyślizgnęła
się z jego ramion, szybko ubrała się w jakąś koszulkę i dresy, po czym zarzucając
na ramiona sweter, udała się do kuchni. Wstawiła czajnik na gaz, a myśli dalej
nie dawały jej spokoju. Pewnie już nigdy go nie zobaczy, co bardzo bolało. W przeciwieństwie
do niego, czuła duży sentyment, no i może resztki głębszych uczuć do niego. Prawdopodobnie
nie była jedyną kobietą na tym, czy innym, świecie, która miała takie odczucia.
Wyłączyła, gotującą się wodę i wlała ją
do kubka. Usłyszała cichy szmer. Odwróciła się i zobaczyła go, stojącego w
progu kuchni. Jego twarz zwykle pozostawała obojętna, lecz jak to mówią, oczy
są zwierciadłem duszy, a jego, zdecydowanie wyrażały smutek. Podszedł bliżej i
położył dłoń na jej policzku, była całkiem zimna. Przez chwilę wpatrywał się w
jej twarz, próbując zapamiętać każdy szczegół.
–
Przepraszam… – wyszeptał, przesuwając dłoń na jej szyję. Nagle dotarło do niej,
co chce zrobić. Mocno złapała go za nadgarstek.
–
Loki, proszę, nie – zaczęła szybko szeptać. – Proszę, nie rób tego…
– Nie
mam wyboru – usłyszała smutną odpowiedź. Ścisnęła jego lodowatą rękę jeszcze
mocniej, a łzy napłynęły jej do oczu.
–
Każdy ma wybór. Proszę, nie każ mi zapominać – pojedyncza łza spłynęła po jej
policzku, a on chciał się odezwać, lecz nie pozwoliła mu na to. – Oboje tego
nie chcemy. Zabierz tę cząstkę magii, ale błagam… nie wymazuj mi pamięci –
całkiem nagle jego twarz, jak i oczy, przybrały obojętny, zimny wyraz.
– Nie
będziesz mnie pamiętać. Będziesz wiedzieć, że bardzo cię skrzywdziłem.
Znienawidzisz mnie – powiedział bezuczuciowym głosem. Śmiertelniczka ciągle
powtarzała, że go nie zapomni, a kiedy chciał przesunąć dłonie z jej szyi na
tył głowy, upadła przed nim na kolana…
***
Usiadł na łóżku tuż przy niej. Spała.
Jej kości regenerowały się po okrutnym rytuale. Wyglądała tak niewinnie…